środa, 4 lutego 2015

7. Nie ma to jak wsparcie przyjaciółek.- Chanel

Włączam moje radio
I to jest właśnie moje szczęście
Dlaczego ja?
Włączam TV
Ta sama stara piosenka
Dlaczego mnie prześladujesz?
To tak, jakbym tęsknił za twoimi
znakami
To jest wypisane na mojej twarzy?
Dlaczego?
To tak, jakby każdy wiedział
Ponieważ gdziekolwiek pójdę
Cały świat śpiewa dla mnie
~The Vamps- Oh Cecilia

Ten spokój zaczął mnie wkurzać i wyjęłam telefon z torebki. Czekały na mnie dwa smsy- jeden od Harry'ego, a drugi od Billa. Najpierw przeczytałam ten drugi.

Mam nadzieję, że nie przeszkadzam ;) Będziecie jutro w studiu?

Odpisałam mu, że tak i otworzyłam tego pierwszego.

Przeczytałem. Lubię swoje ręce i postaram się nie otwierać niczego ze stolika.

Uśmiechnęłam się i postanowiłam nie odpowiadać. Westchnęłam widząc swoją do połowy pełną szklankę. Upiłam trochę i odstawiłam na stolik.
-Coś ci dzisiaj nie wchodzi...- zauważyła Brandy.
-Po wczoraj mam dość.- odburknęłam. Najlepiej nie ruszałabym się z pokoju, ale... Aaliyah... Nie chciałam zostawiać jej samej po tym co widziałam. Gdyby nie to, powiedziałabym dziewczynom, że źle się czuję i zostałabym z Harrym. Ale oczywiście moje plany pokrzyżowały się kolejny raz. Kath i Aali nie było w loży. Poszły się bawić. Zostałyśmy same z Brandy i naszymi drinkami. Moja towarzyszka piła już trzeciego, a ja nadal tkwię przy pierwszym. Nie miałam dzisiaj ochoty na żaden alkohol. Za dużo wypiłam wczoraj i nie mam humoru.
-O kurwa.- w pewnej chwili wypłynęło z ust Brandy, obserwującej jakąś parę obściskującą się przy naszej loży. Ja rozumiem, że pod wpływem można robić różne rzeczy, bo sama kiedyś byłam w takim stanie.
Dzień przed rozpoczęciem trasy koncertowej poszłyśmy do klubu MaiNow, żeby uczcić wyjazd do Ameryki. Poszłyśmy tylko my- tak jak zawsze. I tak jak zawsze, zajełyśmy naszą stałą lożę. Naszą, bo często tam bywałyśmy- żeby omówić kwestie zespołu albo żeby po prostu porozmawiać. Wtedy alkohol lał się dosłownie litrami. Wódka za wódką, drink za drinkiem. Przerwałyśmy to, kiedy uznałyśmy, że czas pokazać wszystkim w klubie jak powinno się tańczyć. Aaliyah stwierdziła, że nikt w tym klubie tego nie potrafi. Poszłyśmy na ten parkiet i zaczęłyśmy tańczyć. Oczywiście byłyśmy pijane, a ja wypiłam więcej niż one. Zawsze miałam słabą głowę, ale lubiłam pić. Dla mnie parkiet nie wydawał się wystarczający. Potrzebowałam więcej uwagi, więc wpadłam na pewien pomysł. Pociągnęłam Aali za rękę kierując się w stronę baru. Nie wiem jak, ale na niego weszłyśmy i zaczęłyśmy tańczyć. Wiele ludzi miało z nas ubaw, a w szczególności Brandy z Kath. Ale po jednej piosence Aaliyah zachowała odrobinę zdrowego rozsądku i zeszła z baru. Próbowała mnie ściągnąć, ale nie dała rady. Wkurzyła się i zadzwoniła po Josta.
Ten przyjechał i nie był zbyt zadowolony z tego co zobaczył. Mam słabą głowę do alkoholu i z tamtego wieczoru pamiętam tylko to co opowiedziały mi dziewczyny. Podobno przyjechał po nas Harry i nieźle mi się od niego oberwało. Kiedy wsiadłyśmy chłopak przesiadł się do tyłu i poprowadził Jost. Aaliyah wróciła taksówką, bo "nie zniosłaby obecności tego pedała w jednym aucie". Podczas wykładu prawionego przez Harry'ego, usnęłam z głową na jego ramieniu. Zaśmiałam się pod nosem i spojrzałam w kierunku, w którym patrzyła Brandy. Wystarczyło się przypatrzeć. Zauważyłam, że to Tom z Aali. Wciągnęłam głośno powietrze i pokręciłam głową. Nie rozumiem jej. Jak Boga kocham, nie rozumiem tej dziewczyny. Najpierw mówi, że go nienawidzi, a teraz? Gdyby mogli pewnie przeszliby do czegoś... ostrzejszego. Zdenerwowana ubrałam kurtkę i założyłam torebkę na ramię.
-Powiedz dziewczynom, że źle się poczułam. Do jutra.- pożegnałam się z Brandy i wyszłam z loży. "Para" nawet niczego nie zauważyła. Jeszcze bardziej zdenerwowana wyszłam z klubu. Tak jak się tutaj dostałam, tak wróciłam do hotelu. Wyjęłam telefon i napisałam smsa do Harry'ego.

Wracam już. Nie pytaj czemu ;) Jak tam twoja niespodzianka?

Wyjęłam kartę magnetyczną, wchodząc do hallu. Przy kontuarze stała starsza i niezbyt wysoka kobieta o długich blond włosach. Patrzyła na mnie spod przymróżonych powiek. Nawet nie wiem dlaczego, przecież nawet nie szłam chwiejnym krokiem. Z uniesioną głową wsiadałam do windy. Szybko wcisnęłam przycisk z numerem odpowiedniego piętra. Kiedy byłam coraz wyżej, coraz bardziej byłam podekscytowana tym, co mnie czeka w pokoju. W końcu winda stanęła i otworzyły się drzwi. Wyszłam z niej tak szybko, na ile pozwalały mi wysokie buty. Kiedy w końcu dotarłam do pokoju, zdziwiłam się, widząc na łóżku mojego ulubionego szampana i dwa kieliszki. Miejmy nadzieję, że Bollinger jest schłodzony. Akurat zdejmowałam buty, kiedy Harry wyszedł z łazienki. 
-Coś kombinujesz, że czeka na mnie Bollinger?- rzuciłam do niego, a torebkę walnęłam gdzieś w kąt. Powoli podeszłam do łóżka, na którym usiadłam. Byłam strasznie zmęczona tym wypadem do baru. Mimo, że wypiłam mało, nie czułam się zbyt dobrze. 
-Od razu coś kombinuję, pewnie.- wywrócił oczami i stanął na przeciwko mnie.- Teraz słuchaj uważnie, bo wątpię, że powtórzę to drugi raz.
Pokiwałam głową. Nie zostało mi niż innego jak posłuchać tego co ma mi do powiedzenia. Nie miałam pojęcia co takiego chce mi oznajmić, ale tylko miałam nadzieję, że nic strasznego. W tym momencie nie byłam przygotowane na żadne tragiczne wieści, szczególnie po tym co zobaczyłam w klubie. Po prostu nie byłam gotowa na kolejne rozczarowanie i to ze strony ukochanej osoby. Chociaż na to co miało nastąpić też nie byłam gotowa. Harry klęknął przede mną i z kieszeni spodni wyjął bordowe pudełko. A ja w tym momencie musiałam wyglądać strasznie zabawnie. 
-Wiem, że to niezbyt odpowiedni moment, ale nigdy takiego nie ma, więc już chyba domyślisz się po co przyjechałem. Nie chcę wygłaszać jakichś tandetnych tekstów, że miłość jest jak wiatr, zawsze przemija, ale moja nie, czy coś takiego, bo nigdy nie byłem w tym jakimś pieprzonym specjalistą. Ale go chyba wiesz... I to, że cię kocham, mam nadzieję, że też. To teraz wiedz też, że przyszedł czas na małe zmiany. Dobra, język już mi się plącze, a mam jeszcze jedno zasadnicze pytanie. Zostaniesz moją żoną?
I po tym pytaniu kompletnie mnie zatkało. Nie miałam pojęcia jak się zachować, co odpowiedzieć. Ale przecież go kochałam, jak mogłabym się wachać? No właśnie. Po tym krótkim przemyśleniu tylko pokiwałam twierdząco głową, bo nie mogłam z siebie wydusić żadnego słowa. Harry'ego najwidoczniej dużo kosztowało te "wyznanie", bo odetchnął z ulgą, a na mój palec wsunął złoty pierścionek ze szmaragdem. Mogłam spodziewać się tego "zielonego kamyka" na biżuterii od niego. Każdy drobiazg od niego ze szmaragdem kojarzył mi się tylko i wyłącznie z cudną barwą jego oczu. Teraz wiedziałam, że nie bardzo odpocznę tej nocy po nieudanym wypadzie do klubu.

~*~

Byłam pewna, że znowu zejdę jako ostatnia. Tego dnia niezbyt się tym przejmowałam. Miałam strasznie dobry humor, po wydarzeniach z minionej nocy. Rano nawet zdążyłam pochwaliś się pierścionkiem na Instagramie. Szłam do windy, podskakując jak mała dziewczynka i wymachunąc rękami. Zauważyłam, że winda już się zamyka, więc szybko się do niej wślizgnęłam. I kogo tam zobaczyłam? Skacowanego Billa. Najwidoczniej zabalowało mu się wczoraj razem z bratem.
-Jak przykro. Kacyk męczy?- spytałam chyba zbyt wesoło i zbyt głośno, bo tylko się skrzywił.
-Możesz się cieszyć trochę ciszej?
-Pewnie.- postanowiłam się nad nim zlitować i z torebki wyjęłam aspirynę i wodę. 
Wodę mam w niej zawsze, a tabletki... nawet nie wiedziałam, że tam są. Albo po prostu wiedziałam co się szykuje i wrzuciłam je poprzedniego wieczora. Podałam wszystko Billowi, który tylko podziękował bladym uśmiechem. Zgarnął z pudełka dwie kapsułki i popił je solidnym łykiem wody. Pudełko oddał, ale i tak nie schowałam go do torebki. Dojechaliśmy właśnie na dół i zobaczyłam jeszcze gorzej niż Bill skacowane dziewczyny. Przeskoczyłam przez oparcie kanapy, wciskając się między Brandy i Aali. Tej pierwszej rzuciłam pudełko z aspiryną.
-To takie przykre, kiedy kogoś męczy kac, a mnie nie.- zaśmiałam się cicho, głaszcząc Aali po włosach.
-Boże, stało się coś, że się tak szczerzysz?- jękneła cicho.
-Nic... Tylko wychodzę za mąż.- wzruszyłam ramionami. Dziewczyny spojrzały na mnie jakoś dziwnie, ale po chwli się wyszczerzyły.
-Ty się hajtasz?- rzuciła Kath.- Pokaż pierścionek.
Wyciągnęłam dłoń w jen  stronę. Obejrzała pierścionek z każdej możliwej strony, żeby potem stwierdzić, że jej się podoba, ale możnaby się bardziej postarać. Nie ma to jak wsparcie przyjaciółek.