środa, 19 listopada 2014

6. Wznieśmy toast za niezależne kobiety.- Chanel

Więc co z tego?
Ciągle jestem gwiazdą rocka
Mam swoje rockowe ruchy
I nie potrzebuję cię
I wiesz co?
Bawię się lepiej
Teraz, kiedy już z nami skończone
Pokażę ci tej nocy
Że ze mną wszystko w porządku, po
prostu świetnie
A ty jesteś dupkiem
Więc co z tego?
Jestem gwiazdą rocka
Mam swoje rockowe ruchy
I nie chcę cię dziś w nocy
~P!nk- So what

Po wywiadzie wszyscy oprócz Aaliyah wróciliśmy do hotelu. Ten wywiad był męczący i nie obyło się bez pytań o mój związek z "byłą gwiazdą światowego bandu" i o wczorajszy wybryk z Billem. No przepraszam bardzo, ale było- minęło, więc nie ma o czym rozmawiać. Nie stała się żadna tragedia, nikt nie umarł i wszystko jest okey. Nie rozumiem o co ten szum. Czasem mam dość wszystkich gazet, stron plotkarskich, które często wypisują takie bzdury, że mam dosyć pokazywania się gdziekolwiek, a nawet występowania na scenie. Harry często mi powtarza, że nie mam zwracać uwagi na te bzdury, bo oni każdemu chcą zniszczyć karierę. Na nim także nie zostawiali suchej nitki. Na nim, ani na jego kumplach z zespołu, który po części rozpadł się przez te hieny. Dlatego staram się trzymać od nich z daleka, ale nie zawsze wychodzi.
Poszłam do swojego pokoju. Sama, bo Harry musi załatwić coś na mieście. Przyzwyczaiłam się do tej samotności. Przez to, co robimy nie mamy zbyt dużo czasu dla naszych bliskich. Oni i my musieliśmy się z tym pogodzić na początku naszej kariery. W sumie... To ja nie musiałam się z niczym godzić. Żadnych bliskich też nie mam, oprócz dziewczyn i mojego chłopaka. Więc... Nie ma o czym mówić. Ważne jest to, że mam z kim imprezować i niańczyć dzieci, których jeszcze nie planuję mieć.
Po przekroczeniu progu pokoju, zdjęłam buty i rzuciłam je w kąt. Strasznie bolały mnie nogi. Zazwyczaj wytrzymam w nich cały dzień ale dzisiaj nie dałabym rady. Dosłownie wskoczyłam na łóżko, ze zmęczenia opadając na miękkie poduszki. Jednak nie odpoczęłam zbyt długo. Do pokoju weszła Brandy z Kath. Ta druga od razu włączyła radio, stojące na komodzie.
-Jak się nudzisz, to ponudzimy się razem.- powiedziała Brandy z entuzjazmem, siadając na łóżku. Kathy obróciła się wokół własnej osi niczym baletnica i przewróciła się na podłogę. Wybuchnęłyśmy śmiechem. Brakowało jeszcze Aaliyah. Zawsze byłyśmy razem, ale teraz jest jakoś... inaczej. Kath kiedyś powiedziała- "Każda z nas ma swoje życie. To nigdy już nie będzie to samo co na początku. Dorosłyśmy. I zobacz, przecież zanim się obejrzysz będziesz stała przed ołtarzem w ślicznej białej sukni, zapewne z ciążowym brzuchem, obok swojego ukochanego, a my będziemy jako twoje druhny. Zapamiętaj sobie jedno- zrobimy ci wieczór panieński niczym z Kac Vegas. I mam w dupie, że tam był wieczór kawalerski." Wtedy wylała kakao na swoją ulubioną, błękitną koszulę. Przeżywała, że nie da rady tego sprać, jakoś się udało.
Kath wstała z podłogi i położyła się na łóżku, kładąc głowę na mój brzuch.
-Nic nie widziałyście.- mruknęła dziewczyna, zamykając oczy. Zachichotałyśmy, ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia gromkim śmiechem.

~*~

-Dziewczyny ubierać się! Jedziemy do klubu!- Aaliyah wpadła do pokoju, robiąc sporo hałasu.
Podgłosiła radio i porwała Brandy do tańca. Kiedy piosenka się skończyła, wyłączyła radio. Padła obok mnie na kanapie. Miałyśmy z dziewczynami "pobawić się" w Chubby Bunny. Z nudów stwierdziłyśmy, żeby któraś z nas poszła po pianki. Niestety wypadło na biedną Kath. Wróciła zaledwie dwadzieścia minut temu i zdążyłyśmy wszystko przygotować. Paczki z kolorowymi piankami leżały na stoliku razem z dwiema rolkami papierowych ręczników oraz dwie duże butelki Pepsi. Czekałyśmy tylko aż do pokoju wpadnie Harry i zacznie wyśmiewać się z naszego dziecinnego pomysłu. No ale niespodziewanie wpadła Aaliyah, równając nasze plany z ziemią.
-Ćpałaś coś czy... coś?- spytałam dziewczynę. Wiem, że może te pytanie nie było na miejscu, ale kiedy mam z kimś jakiś problem- mówię wprost. Nie lubię owijać ludzi w wełne czy bawełne.
-Nie, ale bądźcie gotowe za pół godziny pod moim pokojem.- mówiąc to, wstała z kanapy, po czym natychmiast wyszła. Nie spodobało mi się jej zachowanie. Była zbyt wesoła jak na taki dołujący dla niej dzień. Chyba coś musi jej w tym szczęściu pomagać.
-To my pójdziemy się ogarnąć. Tylko zostaw wiadomość swojemu kochasiowi, żeby nie tykał naszych pianek.- powiedziała Brandy i razen z Kath wyszły z pokoju.
Westchnęłam ciężko podchodząc do szafy. Wczoraj w klubie, dzisiaj w klubie... Jutro znowu masa roboty... I podejmuj tu jakieś racjonalne decyzje, człowieku. Po długim zastanowieniu ubrałam się i poszłam do łazienki. Zrobiłam niezbyt ciemny makijaż, ale pasujący do całego stroju i podkręciłam włosy lokówką. Nie chciałam jakoś kombinować z włosami, a poza tym brakowało mi czasu. Zdążyłam jeszcze nałożyć krwisto czerwoną szminkę na usta i wyszłam z łazienki. Z szafy wygrzebałam zieloną ramoneskę, którą narzuciłam na ramiona oraz czarną listonoszkę, do której włożyłam komórkę, kartę magnetyczną i inne potrzebne rzeczy. Na ostatnią chwilę przypomniało mi się, że Brandy mówiła coś o wiadomości do Harry'ego. Z szafki przy łóżku wyjęłam notatnik oraz długopis. Wyrwałam jedną kartkę i zaczęłam pisać.

Poszłam z dziewczynami do klubu. Aali coś odbiło... Postaram się nie wrócić późno i nikogo nie podrywać. I tak idziemy jutro do pracy. Jeżeli życie ci miłe NIE DOTYKAJ pianek ani Pepsi, bo nogi i ręce z dupy ci pourywamy.
Twoja Chanel

Położyłam kartkę na środku łóżka, po czym wyszłam z pokoju. Pod tymczasowe mieszkanie Aali dotarłam jako pierwsza. Drzwi były lekko uchylone, więc po cichu zajrzałam dośrodka. Dziewczyna stała zwrócona do mnie bokiem, w czarnej pociętej sukience. W dłoni trzymała woreczek z jakimiś tabletkami. Do ust właśnie wzięła jedną z nich. Szlag mnie kiedyś trafi! Czy ona chce, żeby powtórzyła się sytuacja z Dubaju? Bo ja nie zamierzam przeżywać tego poraz drugi. Z ogromnym trudem powstrzymałam się od wtargnięcia do środka i wygarnięcia jej kilku rzeczy, ale usłyszałam zbliżające się dziewczyny. Ustałam pod ścianą naprzeciwko drzwi, starając się uspokoić. Ale jak tu być spokojnym, kiedy twoja przyjaciółka, z którą przeżywasz życie ćpa na twoich oczach? Nie mam pewności, czy to narkotyki, ale wiem, że to nie są żadne ziółka na uspokojenie.
-Jeszcze nie wyszła?- mruknęła Kath, stając oboj mnie. Jak na zawołanie Aaliyah wyszła z pokoju. Zauważone tylko przez recepcjonistkę wyszłyśmy z hotelu. Ustałyśmy z dziewczynami obok audi Aali, ale ona poszła w innym kierunku.
-Nie jedziemy samochodem?- spytałam zdziwiona. Przecież ona nigdzie dalej nie wychodzi bez swojego samochodu.
-Ten klub jest zaledwie dwie ulice dalej, Kotek.- dziewczyna ruszyła brwiami. Dołączyłyśmy do niej, mijając MaiNow. Poczułam w torebce wibracje, które po chwili ustały.
-Musiałaś coś brać, bo mówisz na mnie Kotek!- oburzyłam się, szukając w torebce iPhona. W skrzynce czekał na mnie sms od Harry'ego.

Nie musisz się spieszyć. Dla mnie lepiej- mam więcej czasu, żeby przygotować ci niespodziankę. Tylko nie szalej. Kocham cię :*

Uśmiechnęłam się czytając wiadomość. Zabrałam się za pisanie odpowiedzi.

Obiecałam, że będę uważać. Widziałeś kartkę? Też cię kocham ;*

Wcisnęłam Wyślij i weszłyśmy do klubu, którego nazwy nie zauważyłam. Jego wnętrze było typowe dla każdego klubu. Mi to nie przeszkadzało.
-Ja stawiam!- Aaliyah starała się przekrzyczeć głośną muzykę. Podeszłyśmy do baru. Zamówiłyśmy po drinku i poszłyśmy do loży na końcu klubu. Od razu zdjęłam ramoneskę i rzuciłam ją gdzieś w bok razem z torebką. Opadłam na kanapę z głośnym westchnięciem. Młody chłopak, robiący za kelnera przyniósł nasze zamówienie.
-Wznieśmy toast za niezależne kobiety.- krzyknęła Kath. Czasem nie poznaję tej dziewczyny. Zazwyczaj jest taka cicha, a czasem jak nie nasza Kath.
-I za ich facetów.- dodała Aali wznosząc w górę swojego drinka. Burknęłam coś niezrozumiałego, upijając łyk trunku. Szukuje się długi wieczór...

Madlen Angel
Witam na kolejnym odcinku.
Chcę złożyć Wam troszkę spóźnione życzenia z okazji świąt. Życzę Wam duuuużo miłości, spełnienia każdego najskrytszego marzenia i szczęścia. Mam nadzieję, że w tym roku Mikołaj był bogaty. Hah.
Do następnego odcinka ;*

wtorek, 18 listopada 2014

5. Mam imię które coś oznacza, debilu! - Aaliyah



Myślałam o swoim facecie odwróciłam się i co zobaczyłam

Chłopaki wyglądają fajnie, jeden mi się spodobał
Więc poprawiam usta, kołyszę udami kiedy cię mijam

Powiem, sexy chłopcze jesteś taki fajny
Dam ci spróbować

Zapisze sobie twój numer na dłoni
Oops, zapomniałam że mam faceta

Destiny's Child




Udzieliłam jeszcze dwóch wywiadów i pojechałam, dzięki wymówce, że źle się czuję. Nie było to kłamstwo, raczej naginanie prawdy. Nie miałam siły dalej kłamać, co chwila były jakieś głupie pytania, np;
Jesteś szczęśliwa?, Naprawdę go kochasz... musiałam odpowiadać, tak jestem i bardzo go kocham.
Cały mój świat się zawalił. Zaczęło go wypełniać kłamstwo, które zostało stworzone dla pieniędzy. Dla mnie ta iluzja to cyrk, a ja z Tomem to główna atrakcja.
Zamiast jechać do hotelu, udałam się na obrzeża Hamburga. Jest tam tylko las w którym często znajduję chwilę świętego spokoju.
Wyszłam z auta i udałam się w głąb zarośli. Dotarłam na łąkę, okrytą pięknymi, czerwonymi kwiatami. Położyłam się ,, w moim miejscu" obok największego dębu. Dawał mi cień, którego od kilku dni pragnę. Oparłam głowę o pień i głęboko odetchnęłam.
Ludzie myślą, że skoro jestem sławna mam wszystko. Może i mam pieniądze, ale zazdroszczę im wolności. Niestety pięć lat temu, utraciłam ją. Jeden głupi podpis i wszystko się zmieniło...

Weszłyśmy do dużego budynku, a następnie krocząc po czerwonym dywanie, doszłyśmy do dużych szklanych drzwi. Spojrzałyśmy na siebie, a następnie na wejście. Przełknęłam głośno ślinę, a moja ręka spoczęła na klamce. Trzęsłam się jak galareta, lecz Paula szturchnęła mnie w ramię. Spojrzałam na nią, a ona pogładziła mnie po policzku.  Do odważnych świat należy...wypuściłam powietrze z ust i nacisnęłam klamkę.
Krok do przodu i światło, które mnie oślepiło. Pierwsza rzecz jaką następnie zobaczyłam to trzej mężczyźni w białych garniturach. Jeden  łysy, drugi blondyn, a  trzeci miał  dredy . Wyprostowałam  się i pewnym krokiem ruszyłyśmy w stronę biurka, za którym siedzieli. Poprawiłam grzywkę, a Jost wystąpił przed nas

- Oto Girls Time. Zespół o którym  ludzie muszą usłyszeć. Śpiewają o uczuciach i prawdziwych przeżyciach.  Do tego każda z tych czterech dziewczyn ma inny,  ale wspaniały głos...

- Jost , przestań pieprzyć i niech same się obronią! - krzyknął łysy, a David spuścił głowę i podał im płytę z naszą pierwszą składanką. Zaczęłam się ich bać, byli zimni i wydawali się okrutni. Usiadłyśmy na kanapie i zaczęli słuchać naszych piosenek. Przy pierwszych trzech zrównali nas z ziemią. 
Przez pierwsze 30 minut, moja dłoń była zaciśnięta w pięść. Gdy obrażali nas, chciałam im przyłożyć, lecz reszta płyty bardzo im się spodobała, 10 piosenek zaakceptowanych...

- Tylko jedno mi w was nie pasuje - odezwał się ten w dredach i podszedł do nas - Wasza  nazwa jest za dziecinna, ludzie tego nie kupią...

- Może The Crush? - uśmiechnęłam się do niego i znów poprawiłam grzywkę

- Tak! To jest dobre.... - wskazał na mnie, oczekując, że powiem mu moje imię

- Jestem Aaliyah - wstałam i ustałam obok kanapy i zaczęłam po kolei przedstawiać moje przyjaciółki - Katharina, czyli ta słodka, Brandy, czyli ta poukładana i Chanel, czyli ta wrażliwa..

- A ty jaka jesteś? - odezwał się blondyn

-Ja? Hmm... to panowie sami ocenią - każdy z nich się do mnie uśmiechnął  i od tamtej pory wiedziałam, że kontrakt mamy w kieszeni.
Oczywiście nie tylko my o tym marzyłyśmy. Musiałyśmy pokonać jeszcze jeden  zespół. Musiałyśmy wystąpić na żywo przed producentami. Zaśpiewałyśmy piosenkę Destinys Child - Nasty girl. Nie wybrałyśmy tej piosenki bez powodu, według nas dziewczyny z tamtego zespołu, były właśnie głupie i łatwe.  Były od nas starsze i bardziej pewne siebie, lecz to my ostatecznie podpisałyśmy kontrakt.

Od tamtego czasu bardzo się zmieniłam. Nie jestem już chłopczycą, jestem niezależną, pewną siebie kobietą. To pozytywa, ale negatywnych cech jest o wiele więcej. Najbardziej boli mnie brak wolności i od teraz życie w kłamstwie...
Pamiętam pierwszą promocję płyty, pierwsze koncerty, wywiady, teledyski... coś pięknego. 
A teraz ?
Wszyscy zachowują się jak małpy!
Wzięłam głęboki wdech. Następnie wyjęłam z torby zeszyt i długopis...

''Nie zabijajmy karmy
Nie zaczynajmy walki
To niewarte dramatu
Dla pięknego kłamcy
Nie możemy się z tego śmiać
To niewarte naszego czasu
Potrafimy bez niego żyć
Po prostu piękny kłamca''

Przeczytałam to jeszcze raz i uśmiechnęłam się pod nosem.
Najlepsze piosenki powstają w nerwach... to będzie hit! 


###

- Dziewczyny ubierać się! Jedziemy do clubu! - weszłam do pokoju Chanel i poprawiłam  biust. Patrzyły na mnie jak na ducha. Zaśmiałam się i podeszłam do radia i podgłosiłam je na maksa. Chwyciłam Brandy za ręce i zaczęłam obracać

- Co ty brałaś? - zapytała Chanel gdy piosenka się skończyła i usiadłam obok niej

- Ja nic, ale wy macie być u mnie w pokoju za 30 minut - poderwałam się z kanapy śmiejąc i wybiegłam z pomieszczenia i udałam się do siebie.
Co brałam? 
Ecstasy... nie,  nie jestem już uzależniona. Kiedyś byłam, ale po tylu odwykach nie mam już na to siły.Miała bo mi zostało. Przecież raz na jakiś czas nie zaszkodzi.
Cała moja historia z dragami zaczęła się w Dubaju.  Miałam beznadziejny tydzień, wszystko się waliło, a na koncerty nie miałam siły. Na początku byłam bardzo ostrożna. Jednak później miałam wszystko gdzieś i brałam co popadnie. Gdyby Chanel nie znalazła mnie na  podłodze w łazience, nie byłoby mnie na tym świecie.
Najbardziej dziwi mnie to, że media o tym nie wiedzą. Wtedy miałam 16 lat, a nasz zespół miał być święty. 
Weszłam do mojego pokoju i włączyłam radio.  Leciała piosenka Green Day - American Idiot.  Podgłosiłam i.zaczęłam chaotycznie tańczyć oraz wybierać strój. Po 15 minutach miałam na sobie krótką czarną sukienkę w większości z koronki, czerwone szpilki i srebrną biżuterie. poszłam do łazienki i wyprostowałam włosy.  Następnie pomalowałam rzęsy i powieki na czarno, a na usta nałożyłam czerwoną pomadkę. Poperfumowałam się Coco Chanel i wyszłam znów do pokoju.  Od razu spojrzałam w lustro... za grzecznie jak na mnie .
Wyjęłam z szuflady nożyczki i wycięłam w sukience otwór odsłaniający brzuch z kolczykiem i plecy. Na szczęście sukienka była tak obcisła, że nie widać, że to samorubka. Spojrzałam na zegarek... powinny tu być. 
Wyjęłam z torby przezroczysty woroczek z małymi tabletkami. Wyjęłam jedną i szybko ją połknęłam. Uśmiechnęłam się do siebie i wyszłam z pokoju. Dziewczyny stały obok niego. Pomachałam aby poszły za mną i wyszłyśmy z hotelu

- Nie jedziemy autem? - zapytała Chanel, stojąc przy moim audi 

-.Ten club jest zaledwie dwie ulice dalej, Kotek ...

- Brałaś coś bo mówisz do mnie Kotek! - zaśmiałam się i zmierzyłam w stronę MaiNow.  Nowo otwarta imprezownia dla dorosłych.  
Tak wiem,  zachowuje się trochę szczeniacko, ale to przez moje życie.  Muszę jakoś odreagować. 
Dalszą drogę spędziałam w totalnej ciszy. Nawet moje myśli się nie odzywały, a to coś nowego.
Chciałam już wejść do MaiNow, lecz zawróciłam i udałam się w miejsce mojej młodości... 

WikkiNikki 
Nie wiem czemu, ale zauważyłam, że statystyki na moich dwóch blogach spadają.  To trochę smutne... 

piątek, 12 września 2014

4. Jak niebo pełne gwiazd.- Chanel


Mówisz, ze jesteś grzeczną
dziewczynką
Ale wiem, że chciałaś "tego"
Bo mówiłaś mi to całą noc
Ze swoimi, małymi, niewinnymi
kłamstwami
małymi, niewinnymi kłamstwami
~One Direction- Little white lies



Harry był osobą, której najmniej się spodziewałam, dlatego moja mina musiała wyglądać naprawdę głupio. Ciekawe, jaki jest powód jego przyjazdu tutaj. Nie odzywałam się do niego przez ostatni tydzień, ponieważ mieliśmy urwanie głowy w studiu, ale to nie powód, żeby odwiedzać mnie w Hamburgu. Rozumiem, chce mnie zobaczyć, bo niedługo wyjeżdżamy w trasę promującą nasz czwarty krążek i wyjechałabym bez słowa. Ale sam mógł dzwonić, chociaż wie z czym to się wiąże. Pewnie jak tu jest, to przy okazji powie mi co myśli o moim wczorajszym wypadzie z Billem. Znając życie zacznie mi wypominać, że to nie było zbyt odpowiedzialne z mojej strony, bo narażam się na niepotrzebne plotki i takie inne.
Stojąc na przeciw niego nawet nie zwróciłam uwagi na to, że w tych butach jestem o jakieś dwa lub trzy centymetry wyższa od niego. Kompletnie nie wiedziałam jak mam zareagować- z radości, że go widzę rzucić mu się na szyję czy opieprzyć go za niespodziewaną wizytę.
-Nie cieszysz się? Wiesz, widzimy się pierwszy raz od trzech miesięcy...- rzucił. Nadal był zdenerwowany, bo było to słychać w jego głosie. Czasem wkurzały mnie jego humorki- nie raz ani nie dwa, ale też nie tak często zdarzało się mi wyjść do studia trzaskając drzwiami, bo zaczął wypytywać o to gdzie idę, z kim, kto po mnie przyjechał.
-Pewnie, że się cieszę. Po prostu jestem zszokowana.- wyjaśniłam mu moje "niejasne" zachowanie.- Tylko nie mam teraz czasu. Wychodzimy z dziewczynami do studia czy gdzieś gdzie planuje Jost.
-Pójdę z wami, jeśli nie masz nic przeciwko.- przymróżył oczy i zaśmiał się pod nosem.
Doskonale wiedziałam, że chce iść tylko po to, żeby zobaczyć zdziwioną minę Aaliyah, kiedy nas zobaczy. Ta dwójka strasznie się nie lubi, ale za to uwielbiają siebie wkurzać. Zawsze gdy się widzą obrzucają się wrednymi spojrzeniami, a potem zaczynają się wyzywać, docinać sobie. Aali określa nasz związek jako "związek córki Anioła i syna Diabła". Ja sama nie określiłabym Harry'ego jako potomka samego Lucyfera, ale jak ona sobie coś ubzdura to nie przegadasz...
-Jasne, że nie.- "Cholera! Nie, nie, nie! Masz mu grzecznie odmówić, bo jak spotka się z Billem to będzie przekichane, ale oczywiście dla Kaulitza..."
Wzięłam kartę- klucz od hotelowego pokoju, po czym oboje wyszliśmy na korytarz. Zamknęłam drzwi i poszliśmy do windy. Wcisnęłam guzik, po czym urządzenie ruszyło. W małym pomieszczeniu panowała cisza, nie licząc cichej muzyczki płynącej z głośnika. Kędzierzawy oplótł mnie w talii swoim ramieniem, a ja wtuliłam się w jego ramię. W końcu zatrzymaliśmy się. Drzwi się otworzyły i oślepiły nas błyski fleszy. Te pieprzone hieny wszędzie nas znajdą... Kiedy w końcu przyszli ochroniarze, którzy uratowali nas z potrzasku fotoreporterów, podeszliśmy do dziewczyn czekających na kanapie. Jak zazwyczaj bywało przybyłam ostatnia. Usiadłam obok Kath i złapałam się za głowę. "Nigdy więcej picia z Kaulitzem."
-Po cholere przyjechałeś?- Aaliyah zaczęła "narzekać" na to, że taki ktoś jak on żyje i wypytywać go "po jaką cholerę on to robi".
-Jestem przejazdem w Hamburgu i odwiedziłem swoją dziewczynę. Zabronisz?- Harry odburknął jej. Jak zaczną się kłócić to mnie cholera ciemna trafi.
-Mamy iść. Samochód czeka pod hotelem.- Aali powiedziała coś, co w końcu nie obrażało ani nie dotyczyło Harry'ego. "Sukces!"
Pod eskortą ochroniarzy wyszliśmy z hotelu i wsiedliśmy do limuzyny czekającej pod budynkiem. Moja głowa od razu opadła na ramię siedzącego obok mnie chłopaka. Droga, którą jedziemy nie prowadziła do studia.
-Czyli dzisiaj kolejny wywiad...- mruknęła Brandy. Ona jedyna z nas nienawidziła wywiadów ani występów w telewizji. Sądzi, że kamera ją pogrubia.
-Niestety...
-Gdzie jedziemy?- powiedziała Aali wyrwana z transu.
-Znowu nas nie słuchasz.- w tym momencie zadzwonił mój telefon i oznajmił, że dostałam sms-a. Wyjęłam iPhona w brzoskwiniowej obudowie z kieszeni i otworzyłam wiadomość od nieznanego numeru.
"Od: Nieznany
Mam nadzieję, że dobrze się czujesz i nie wyglągasz aż tak tragicznie. Bill"
Och... Jak on dostał mój numer? Czy ja czegoś nie pamiętam? "Najwidoczniej..."  Zapisałam jego numer do kontaktów i zabrałam się za pisanie odpowiedzi do Kaulitza.
"Do: Bill
Bolała mnie głowa, nadal boli i prawdopodobnie boleć będzie.
Skąd masz mój numer?"
"Od: Bill
Ludzie po alkocholu nie pamiętają kilku rzeczy. Ty najwidoczniej także :) Trzymaj się, za chwilę wywiaaaaad ^.^"

Ten jego entuzjazm... Lubię takich ludzi. Takich entuzjastycznych, optymistycznych i zabawnych. Świat jest jak niebo pełne gwiazd-  świat to niebo, a ludzie niczym gwiazdy. Znasz ich niezliczoną ilość, ale i tak kilkoro z nich jest dla ciebie najważniejszych, ale jedna osoba jest dla ciebie całym światem.
Zaparkowaliśmy pod siedzibą RTL. Weszliśmy do środka i poszliśmy do studia jednego z programów śniadaniowych. Po wejściu, wokół nas zaczęli się zbierać różni styliści, makijażyści i fryzjerzy. Harry'ego porwał Jost, a na fotelu obok mnie usiadł Bill.
-Miałaś rację, Mała. Zdychasz.- oznajmił. Jego makijażystka nakładała warstwę czarnego cieniu na jego zamknięte powieki.
-Czemu tak sądzisz?- obserwowałam go kątem oka. Na moje pytanie otworzył oczy i zaczął przyglądać się mojej twarz.
-Ponieważ twoja makijażystka nakłada na twoją twarz tonę podkładu i korektora.
-Ha ha ha. Dzięki.- skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, a potem zamknęłam oczy, gdyż zauważyłam, że kobieta nakłada na pędzelek bazę pod cień do powiek.
-Kim jest ten koleś, który z wami przyjechał?- odezwał się po dłuższej chwili milczenia.
-Po co chcesz to wiedzieć? Książkę piszesz?- pisnęłam zdenerwowana.
-Jak masz męża wystarczy powiedzieć.
-A widzisz gdzieś obrączkę?- wyciągnęłam w jego stronę obie dłonie.

****
Po zakończeniu wywiadu jak zawsze pojechaliśmy do studia.  Trzeba popracować nad chórkami do naszego singla, potem zdjęcia, znów studio i hotel. Tak mniej- więcej wygląda nasz każdy dzień. Przyzwyczaiłyśmy się do takiego funkcjonowania. Ale nie pojechałyśmy tam wszystkie. Aaliyah powiedziała, że strasznie źle się czuje i pojechała do hotelu. Po wywiadzie obrzuciła Toma niechętnym spojrzeniem i jako pierwsza uciekła do samochodu. To pewnie przez to, że ten cały Tom jej coś zrobił. Jak tak naprawdę to jego wina, to obiecuję, że jako pierwsza go rozszarpię gołymi rękami.
Madlen Angel
No i jest kolejny rozdział. Na razie nic się nie dzieje, ale te pierwsze rozdziały to tylko takie wprowadzenia do całej historii. Mam nadzieję, że Girl Got A Gun podoba się wszystkim, bo ja uwielbiam tą piosenkę.

czwartek, 11 września 2014

3. Romeo musi umrzeć! - Aaliyah



Wiem, że zabijesz dla mnie

Umrzesz dla mnie

Wiem że lubisz zabawę i gonitwy uliczne

Ale czasami jestem zdenerwowana

Kochanie nic nie poradzę na to, że myślę

O tym, że nie zarobisz nawet na jedzenie

Ledwie śpię

Mógłbyś odebrać telefon albo zadzwonić do mnie do domu?

I dać mi znać, że nie bierzesz udziału w żadnej bójce

I nie rozpaczaj, jesteś dorosły

Wiesz, że uważam na ciebie

Bo ty uważasz na mnie

Aaliyah

Come back in on the piece





Następnego dnia, spotkałyśmy się w holu o 6.40. Jak zawsze byłam pierwsza i czekałam na resztę zespołu. Rozsiadłam się wygodnie na hotelowej kanapie i czekałam. Obserwowałam też ludzi w hotelu. Mimo tak wczesnej pory, było ich nie do zliczenia. Dzieci z wycieczką, biznesmeni, sprzątaczki, starsi ludzie... paparazzi. Dzięki mojemu sprytnemu przebraniu, nie zauważali mnie. Blond peruka, okulary od Coco Chanel, ciasne jeansy i bluzka na ramiączkach w białe cekiny. Oczywiście przebiorę się w studiu, bo przez szpilki nie wytrzymam.

Pierwsza przyszła zaspana Kath... w sukience!? Kiwnęła mi głową i położyła się na kanapę. Pogłaskałam ja po głowie, lecz chyba zasnęła.

Następnie przyszła Brandy. Mocny make-up, związane włosy, czerwone szkła kontaktowe oraz czarna sukienka do ziemi. Mruknęła coś na przywitanie i usiadła na fotelu, obok kanapy. Nie miałam ochoty z nimi rozmawiać. Chyba pierwszy raz od...nie pamiętam kiedy.

Postanowiłam wyciągnąć telefon i sprawdzić więcej plotek. Wybrałam stronę Bravo.de. Już na pierwszej stronie byłam ja i ta małpa. Nasz ,,związek" określa się jako ,,bardzo szczęśliwy i prawdziwy".

Zaśmiałam się pod nosem i spojrzałam w stronę windy. Zbiegło się tam pełno hien i zaczęło robić zdjęcia. Wyciągnęłam szyję i zobaczyłam, że w środku urządzenia stoi Chanel z...z Harrym?? Co on tu robi?

Ochroniarze pomogli im do nas dołączyć, a dziennikarze zostali przez nich przepędzeni.


- Co ty tu robisz? - zapytałam od razy gdy do nas dołączyli. Chan opadła bezsilnie na oparcie kanapy i złapała się za głowę... musiało być wczoraj w nocy ostro...


- Jestem w Hamburgu przejazdem i chciałem odwiedzić dziewczynę. Co zabronisz? - odparł obojętnym głosem. Nigdy za sobą nie przepadaliśmy, ale nie jestem dla niego, aż tak wredna, jak on dla mnie. Czasami zastanawiam się jak moja przyjaciółka może być z kimś takim? Jak taki jeden z aniołów, może być z synem diabła? Przewróciłam teatralnie oczami i pokazałam mu serdeczny palec. W tej samej chwili dostałam sms-a od Josta, że na nas czeka, przed hotelem. Poinformowałam o tym resztę i niecałe trzy minuty później, siedziałyśmy na przeciwko Davida i jego nowej laski..Mimo, że ma żonę i dziecko, co chwila ją zdradza, to jest okrutne. Takich mężczyzn powinno temperować lub wybić.

Nie zwracałam uwagi na to co mówi. Oparłam głowę o szybę i obserwowałam krople deszczu, spływające po szybie. Zamyśliłam się na temat nowej piosenki. Od kilku dni mam na nią pomysł, lecz nie jestem do niej pewna. Mam nagrać piosenkę, a następnie teledysk do filmu ,,Romeo musi umrzeć" w którym gram główną rolę.

Zauważyłam, że droga którą jedziemy,nie prowadzi wcale do studia


- Gdzie jedziemy? - przerwałam ich rozmowę. Każdy spojrzał na mnie drapieżnym wzrokiem. Następnie wybuchli głośnym śmiechem


- Oto następny dowód na to, że nas nie słuchasz - skomentowała Brandy przez śmiechem. Wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam telefon, aby następnie w notatniku zapisać moje myśli...


Jestem zakochana w Tobie
A ty we mnie
Ale nie mogę tak łatwo
Się temu poddać -
Nie, póki nie zobaczę
Co z tego mogłoby być
Może wieczność,
A może tylko na tydzień
Ty wiesz, nasza chemia
nie mieści się w głowie,
jest idealna,
Ale czy to się zmieni?
Może tak,
A może nie.
Po prostu rób swoje
I zobaczymy, co będzie...




###





Wysiadłyśmy z auta i moim oczom ukazał się wielki budynek w którym bywałam nie raz. Jeden z oddziałów RTL. Znów jakiś wywiad? Nie chciałam się znów pytać bo na pewno skończyłoby się to tak samo jak w aucie.

Weszliśmy do środka i udaliśmy się do studia w którym nagrywano Guten Morgen Deutschland. Program już trwał, lecz najpierw byłam pogoda, potem wiadomości, kącik kulinarny, a an końcu wywiad z gwiazdą. Nasz zespół był tu, przy premierze wszystkich trzech płyt. Dziś na światło dzienne, wyjdzie 4. Mało twórcza nazwa, ale dla każdej z nas coś znaczy. Naszą twórczość w Virgin Records, zaczęłyśmy czwartego kwietnia dwutysięcznego czwartego roku. Miałyśmy wtedy czternaście lat. Pierwsze nagrywanie, piosenki, bity... byłyśmy takie młode. Nie zdawałyśmy sobie sprawy jaka sława może być kapryśna. Tak jej kiedyś pragnęłam, a teraz chcę znów żyć normalnie.

Weszliśmy do studia makijażystów, którzy kazali nam usiąść i zaczęli swoją pracę. W ciągu tych kilku minut, wyjaśniłam wszystko dziewczynom. Nie mogły uwierzyć, czemu David mi to zrobił. . .

Każdy z makijażystów robił to samo. Najpierw oczy, następnie usta i na końcu policzki. Po skończonej pracy, jak zawsze, robili nam zdjęcia. Podziękowałam i wszystkie wyszłyśmy obok studia nagrywania.

Zobaczyłam tam to, na co nie miałam ochoty patrzeć; Tom Kaulitz i jego zespół. Uśmiechnął się do mnie, jednak ja wywróciłam tylko oczyma.

Podeszłam do Josta i poprosiłam o wyjaśnienie tego, co oni u robią


- Wiem, że się zgodziłaś. Więc chcę abyście potwierdzili to, że jesteście razem - chciałam mu przyłożyć, lecz trzeba się poświęcać dla dobra zespołu. Dołączył do nas Kaulitz, który objął mnie w pasie i pocałował w policzek. Dobrze, że stałam plecami do wszystkich, bo wyraz mojej twarzy nie wyglądał najlepiej. Dobry z niego aktor. Czemu nie zagrał jeszcze w żadnym filmie? - Najpierw wchodzi The Crush i opowiada o swoim nowym albumie. Potem dołącza Tokio Hotel. Najpierw rozmowa o płycie. A następnie ty mówisz - wskazał na Toma - że jest wam bardzo dobrze razem, że się kochacie i inne bzdury jasne? - kiwnęliśmy głową i David od nas odszedł.

Poczułam jak ręka czarnego zsuwa się w dól


- Nie pozwalaj sobie, Kotek - strzepnęłam ją ze swoich pośladków i chamsko się uśmiechnęłam


- Kotek? Robisz postępy, Aniołku... - chciał powiedzieć coś jeszcze, ale Kath złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę sceny, gdzie nagrywano program.


- Kamera, światła i... akcja - krzyknął jeden z reżyserów, gdy siedziałyśmy na białej kanapie. Obok nas blondynka z dużym dekoltem, czyli prowadząca program. W rękach trzymała kartki z pytaniami i uśmiechała się do nas


- W dzisiejszym programie, przybyły do nas, kochne przez wszystkich The Crush - wskazała na nas ręką - Opowiedzą nam o swoim albumie, który ukaże się 6 października...- Nazwa płyty? 4. O czym jest album? O, tym to przeżyłyśmy przez te pięć lat... i wiele innych pytań, które powtarzają się co wywiad.

Po piętnastu minutach, dołączyło do nas Tokio Hotel. Zadawał im takie same pytania...aż w końcu zeszło na sprawy prywatne...


- Krążą plotki, że wy dwoje - wskazała na mnie i na Toma palcem - jesteście razem - uśmiechnęłam się, wstałam i usiadłam Tomowi na kolanach. On natomiast pocałował mnie w policzek, a ja zaśmiałam się głupio


- To prawda, jesteśmy razem. Chcieliśmy to ukryć, ale przed wami nie da się tego zrobić - powiedział jednym wdechem czarny i pocałował mnie w usta. Chciał wsunąć swój język do mojej buzi, lecz uszczypnęłam go w ramię. Od razu przestał....


- Oto najszczęśliwsza para show-biznesu, do zobaczenia jutro - zgasły wszystkie światła, a ja zerwałam się na równe nogi i od razu poszłam do samochodu. Nie miałam chęci z nikim rozmawiać. Do tego łzy same naplywały mi do oczu.

W blasku fleszy jestem niezależną i twardą kobietą, lecz gdy nie ma nikogo w pobliżu płaczę jak małe dziecko. Nie mogę uwierzyć, co sława ze mną zrobiła.

Muszę wszystkich oszukiwać i udawać kogoś kim nie jestem. W śrocińcu, uczono nas, aby nigdy sie nie poddawać i być zawsze sobą. Pierwszą zasadę spełniłam, lecz drugiej nie dotrzymałam.

Jestem słaba? Nie wiem, na to pytanie jest wiele odpowiedzi.

Usłyszałam jak ktoś puka w szybę. Szybko otarłam łzy i otworzyłam drzwi. Zobaczyłam Toma. Chciałam go stąd przepędzić, lecz gdy zobaczyłam jego twarz, która wyrażała... skruchę? Oparłam się o siedzenie, a czarny wszedł i usiadł na przeciwko mnie


-Czemu uciekłaś? - otarł jedną z łez na moim policzku... czy to nie jest oczywiste?


- To wszystko kłóci się z moimi zasadami! - krzyknęłam tak głośno, że na pewno ktoś, kto szedł obok usłyszał


- Jakimi zasadami? - nie ma to jak gadać do debila, który myśli tylko o sobie


- W przeciwieństwie do ciebie mam zasady, których nauczyłam się gdy miałam dziesięć lat. Polegają na tym, aby zawsze być sobą i się nie poddawać...



-Ej, mam zasady!- wtrącił mi się w słowo. Spojrzałam mu w oczy, ale nie wiedziałam co powiedzieć - Zawsze bzykam się z prezerwatywą i tylko z brunetkami - zaśmiał się i oparł o siedzenie...


- Jesteś żałosny! - krzyknęłam i wyszłam z samochodu. Znów poszłam do dziewczyn. Miałyśmy dwadzieścia minut przerwy. Przywitałam się po raz drugi i poszłam do toalety. Zmyłam mój makijaż, a następnie poprawiłam go. Poprawiłam piersi i

uśmiechnęłam się sztucznie do lustra.

Znów trzeba zagrać główną rolę w tym komediodramacie.




WikkiNikki

Siemka. Dodaję to dziś, bo jutro jest kolejne święto!!

Teledysk do Run, run, run

Nie mogę się doczekać, a wy? :p

Proszę też o komy... :p

poniedziałek, 1 września 2014

2. Kombinujesz coś?- Chanel

Ooh źle trafiłeś, mogę powiedzieć
Chcesz tego mocno, ale oh więc
Koleś, to co masz dla mnie
To coś czego ja
Coś czego ja nie potrzebuję
~The Pussycat Dolls ft. Will.I.am- Beep



Jak co dzień siedzimy w studiu i nagrywamy piosenkę. Tym razem jest to kolejny singiel promujący nową płytę. Kiedy nagrywałam swoje partię, Aali skręcała się ze śmiechu. Nie mam pojęcia dlaczego, ale nie zwracałam na to uwagi, ponieważ zazwyczaj to ona z naszej czwórki ma najlepszy humor.
Gdy skończyłyśmy, wygłupiałyśmy się, odsłuchując całą piosenkę. Jak zawsze skończyło się tym, że razem z kanapą wylądowałyśmy na podłodze. Potem wpadł Jost i zawołał do siebie Aaliyah. Nam kazał jechać do hotelu i powiedział, że jutro o 7.00 mamy zjawić się w studiu. Razem z Brandy i Kath wyszłyśmy z budynku, ale zatrzymałam się w pół kroku. Pomyślałam, że jednak zostanę i będę w pobliżu, żeby ta dwójka nie pozabijała się.
-Wiecie... ja chyba zostanę.
-Kombinujesz coś?- zapytała Brandy. Co? Ja miałabym coś kombinować? Nieee...
-Nie. Pomyślałam, że może uda mi się napisać jakąś piosenkę. Wiecie,- zaczęłam im tłumaczyć. Szatyn i drugi szatyn z warkoczykami minęli nas i weszli do środka.- Pogrzebałabym w starych tekstach i może coś by się skleiło.
Uśmiechnęłam się do nich słodko. Zazwyczaj działa, chociaż tylko na nie. Praktycznie tylko Aaliyah wie, kiedy kłamię. I oczywiście Harry. Chociaż nawet ją czasami łatwo jest okłamać. A najlepszym przykładem jest sytuacja z jej byłym. Cały czas mówił, że ją kocha i wraca późno z pracy, bo szef mu każe, a tak naprawdę pieprzył się z blondwłosą sekretarką i dziewczyną swojego najlepszego kumpla. Potem była depresja, załamanie nerwowe, czy jak kto woli. I musiałyśmy ją z tego wyciągnąć, więc napisałyśmy piosenkę o tym, że nie potrzebujemy facetów. Było przy tym dużo zabawy i Aaliyah się trochę rozerwała.
-Dobra... Jak chcesz, ale ja po ciebie nie będę przyjeżdżać.- ostrzegła mnie Kath. Poczekałam aż odjadą i wróciłam do studia. Powiesiłam swoją czarną, skórzaną kurtkę z ćwiekami na ramionach na wieszaku, a torebkę rzuciłam na szafkę.
Na kanapie siedział wysoki szatyn z irokezem, ale nie takim klasycznym, i makijażem, który podkreślał jego brązowe oczy. Pisał coś w swoim telefonie, więc nie było szans, żeby mnie zauważył i z radia leciała muzyka, więc pewnie nie usłyszał moich szpilek. Usiadłam na fotelu pod oknem uprzednio wyjmując kilka nieskończonych piosenek z naszego pudła. Rozłożyłam je na stoliku z ciemnego drewna i wzięłam długopis z kubka. Postanowiłam pogrzebać w Say my name, ale przez dłuższy czas mi nie wychodziło. Ze zdenerwowania rzuciłam długopisem w ścianę. Spadł na podłogę w częściach.
-Po co się tak denerwować?- usłyszałam melodyjny głos, dochodzący z kanapy.
-Ugh... Długo by tłumaczyć. Jestem Chanel...
-Tak, wiem. Znam zespół.- przerwał mi. Wstał z kanapy i podszedł do mnie. Wyciągnął w moją stonę swoją dłoń, którą przyjaźnie uścisnęłam.- Bill Kaulitz. Nie wiem czy kojarzysz.
-Coś mi świta.- uśmiechnęłam się. Usiadł na fotelu obok i wziął do ręki kilka kartek ze stolika. 
 Tak naprawdę to kojarzę go tylko przez podboje jego brata. To Bill był ten normalny, a ten drugi to... ten drugi. Zawsze większy rozgłos miał jego brat, a z tego co opowiadała mi Kath, Bill jest sam. 
 -Świetne teksty...- mruknął oglądają jeden z tekstów Aaliyah. 
 -Bo nie moje.- wzruszyłam ramionami i zerknęłam przez jego ramię na kartkę. Czytał Little Me. W drugiej ręce trzymał moje, skończone od jakiegoś miesiąca, They just don't know you. Jestem zadowolona z tej piosenki, bo wiem, że jest naprawdę dobra. W końcu napisałam coś dobrego od początku naszej kariery. 
 -Zabawne...- odłożył kartki na ich miejsce i rozsiadł się w swoim fotelu. Z gabinetu Josta było słychać bardzo głośne krzyki Aaliyah, jego i jakiegoś kolesia- prawdopodobnie drugiego Kaulitza.
- Może pójdziemy gdzieś indziej? Przez nich nie da się tutaj normalnie rozmawiać. 
 -Jasne.- przystałam na jego propozycję. Może być ciekawie. Koleś ma w sobie coś co do niego ciągnie i chce się go bardziej poznać. Wstaliśmy i oboje poszliśmy po nasze kurtki do wieszaka. 
 -Masz niezły gust.- rzucił Bill próbując nie roześmiać się. Taa... zabawne. Na wieszaku wisiały dwie takie same kurtki. Jak to możliwe? Z tym pytaniem do Kaulitza. 
 -Twój gust też jest niczego sobie...- oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
- Co teraz? 
 -Nie wie... Mam!- krzyknął i zabrał jedną z kurtek. 
Nie mam pojęcia jak udało mu się ją rozpoznać, ale musi dobrze znać swoje ciuchy. Zabrałam drugą, która prawdopodobnie była moja, oraz torebkę i ramię w ramię wyszliśmy ze studia, zostawiając tą trójkę samych w środku, w jednym gabinecie. To nie może dobrze się skończyć. Bill zaprowadził mnie pod czerwone Audi A1 ignorując krzyki i piski fanek zebranych pod studiem, po czym otworzył drzwi od strony pasażera. Wsiadłam i odwzajemniłam jego uśmiech. Zatrzasną drzwi, obszedł auto, po czym wsiadł z drugiej strony.Po krótkiej chwili jechaliśmy zatłoczonymi ulicami Hamburga. Z samochodowego odtwarzacza leciały piosenki Green Day, a Kaulitz był skupiony na prowadzeniu auta i nuceniu American Idiot pod nosem. Cisza, która panowała pomiędzy nami była chwilowa, bo właśnie ustaliśmy na czerwonym świetle na jednym ze skrzyżowań. Po budynkach tu stojących domyśliłam się, że wjeżdżamy do centrum miasta.
-Mieszkasz na stałe w Hamburgu?- rzuciłam pierwsze pytanie, które przyszyło do mojej głowy.
-Jeżeli nie jesteśmy w trasie to tak. I uprzedzając kolejne twoje pytanie: nie, nie mieszkam sam.
-A z kim? Masz żonę czy psa?
-Brata.
Oboje zaśmialiśmy się i w tym samym momencie zapaliło się zielone światło. Bill ruszył z piskiem opon. Myślę, że będzie mi się z nim świetnie rozmawiało i na pewno szybko się dogadamy.
-Gdzie jedziemy?- ciekawość dała mi się we znaki.
-Do Golden Rose. Taki mały klub na obrzeżach centrum.
Ustaliśmy na niewielkim parkingu przed klubem. Nad drzwiami budynku zawieszone były litery, układające się w nazwę klubu. Wyszliśmy z auta i ruszyliśmy ku wejściu do środka. Od razu po wejściu czuć było zapach alkoholu pomieszany z zapachem potu i różnorakich perfum. Na parkiecie tańczyło sporo osób, znaczna część z nich była już nieźle wstawiona. Usiedliśmy przy barze, a Bill zamówił dla nas jakieś drinki. 

~****~

Po kilku szklankach trunków i rozmowie o naszym życiu, zaryzykowaliśmy wyjście na spacer, ponieważ żadne z nas nie mogło prowadzić. Chcieliśmy uniknąć spotkania z fanami w takim stanie, zaszyliśmy się na jakiejś łące w parku niedaleko tego klubu. Paparazzi też chcieliśmy uniknąć, ale nie wiadomo gdzie te parszywe hieny się zaszyją. Usiedliśmy na pokrytej rosą trawie i rozmawialiśmy przez jakąś godzinę. Przerwałam rozmowę, kiedy zorientowałam się, o której muszę jutro wstać. Przeszłam sporą drogę do hotelu, cudem unikając rozwrzeszczanych fanów stojących pod hotelem. Nawet nie pamiętam jak dostałam się do swojego pokoju i kiedy zasnęłam. 
Obudziłam się przez dźwięk budzika ustawionego w moim telefonie. Wyłączyłam go i usiadłam na łóżku, lecz momentalnie się położyłam przez ból głowy. Sięgnęłam do szuflady w stoliku nocnym, stojącym obok łóżka po tabletkę na ból głowy oraz butelkę wody. Po połknięciu dwóch tabletek i upewnieniu się, że nie kręci mi się w głowie, wstałam z wygodnego łóżka. Spojrzałam na zegar wiszący nad drzwiami. Wskazywał 14 minut po szóstej. Poszłam do łazienki, żeby wziąć odświeżający prysznic, umyć zęby i uczesać się. Po wykonaniu tych czynności wróciłam do pokoju. Ubrałam się, a kiedy zakładałam buty zadzwonił mój telefon. Sięgnęłam po komórkę i na ekranie zobaczyłam imię chłopaka, którego tak długo nie widziałam oraz strasznie się za nim stęskniłam. Bez wahania odebrałam, nie spodziewając się nagłego ataku z jego strony. 
-Cześć, kocha...- zaczęłam, ale chłopak od razu mi przerwał.
-Coś się stało, że szlajasz się po klubach z jakimś facetem?
-Ale o co ci chodzi?- zapiszczałam.- To nie był jakiś facet tylko Bill i to jest mój znajomy.
-To wiele wyjaśnia...- burknął zdenerwowany. 
-A tak w ogóle to skąd o tym wiesz?- spytałam podejrzliwie. 
-Otwórz drzwi.- podeszłam do drewnianej powłoki oddzielającej pokój od korytarza i z niepewnością chwyciłam klamkę. Za drzwiami stał Harry we własnej osobie.

Madlen Angel

Ten oto odcinek napisała przyjaciółka z którą będę prowadzić tego bloga :p
Dziś świętujemy! Urodziny Billa i Tom :p
Życzę im tylko jednego, aby się nie zmieniali :;
Mam też bardzo smutną informację :(
Dnia 25 sierpnia 2001 roku, w katastrofie lotniczej zginęła Baby Girl Aaliyah. Kobieta, która zmieniła muzykę na zawsze...pamiętamy

środa, 2 lipca 2014

1.Ale czemu ja? - Aaliyah







Sprawiasz że chcę wyrzucić mój pejdźer przez okno

Powiedzieć MCI żeby odłączyli telefony

Zerwać kontrakt żebym mogła się ruszyć

Ponieważ jesteś natrętem

Chcę zablokować Twój numer

Niech AOL odłączy mój e-mail

Ponieważ jesteś natrętem.

Wkurzasz co? Wkurzasz kogo? Wkurzasz mnie!

I nie widzisz, że to nie jest fajne.

Destiny's Child

Bug a Boo



**** 11 miesięcy wcześniej ****


1 października 2009, Hamburskie studio fonograficzne


Znów będziemy siedzieć w studiu do późna. Do tego Jost ma dla mnie jakąś ,, Tajemną Sprawę". Mam z nim wiele tajemnic, o których dziewczyny nie mają pojęcia. Oprócz tego, że jest naszym menagerem, jest też moim przyjacielem. Był pierwszym mężczyzną, któremu zaufałam. Ma tylko jedną wadę: często się spóźnia. Miał być w studiu o 19.30, a jest już 20.30. Przyzwyczaiłam się, że nagrywamy bez niego same.
Siedziałam na jednej ze skórzanych, na przeciwko budki do nagrań w której Chanel, nagrywała swoją partię. To ona zawsze wyciąga dźwięki, więc nagrywa pierwsza. Lubie śmiać się z jej min,kiedy to robi i właśnie w tej chwili skręcałam się ze śmiechu. Z resztą nie tylko ja, ale i Brandy, i Kathy. Spojrzałam na zeszyt w którym pisałam nową piosenkę, znaczy próbowałam napisać. Producenci chcą, aby na płycie znalazły się trzy piosenki o miłości. Jak na razie mamy dwie. Na co komu piosenki właśnie o tym? Przecież każdy o tym pisze. Gdyby nie ta jedna pieprzona piosenka, album byłby już gotowy. Walnęłam zeszytem o kanapę i gdy Chan skończyła, weszłam ja.
Uwielbiam być w studiu i nagrywać, właśnie wtedy czuję, że zostałam do tego stworzona. Brandy włączyła muzykę i zaczęłam śpiewać:

2.I'm there at your side
I'm part of all the things you are
But you've got a part of someone else
You've got to find your shining star
And where are you now, now that I need you?
Tears on my pillow wherever you go
I'll cry me a river that leads to your ocean
You never see me fall apart


In the words of a broken heart
It's just emotion that's taken me over
Caught up in sorrow, lost in my soul
But if you don't come back
Come home to me, darling
Dont you know there's nobody left in this world
to hold me tight
Nobody left in this world to kiss goodnight
Goodnight, goodnight






Napisałam tę piosenkę trzy lata temu, gdy przyłapałam chłopaka z którym wtedy chodziłam, jak całował się z jakąś dziewczyną. W tamtej chwili poczułam się jak wywłoka i chciałam zniszczyć wszystko co jest z nim związane. Było to bardzo przykre doświadczenie, ale przynajmniej mam o czym, teraz śpiewać.
Wyszłam do pokoju i tak jak się spodziewałam, moje przyjaciółki skręcały się ze śmiechu. Wytknęłam im język i Brandy przez śmiech, próbowałam zmontować piosenkę.
Co ja bym bez nich zrobiła?
To one podnoszą mnie na duchu i pocieszają, jeśli coś się nie uda.Kocham je za to, choć czasami mam ochotę, je zabić.
Po piętnastu minutach, piosenka była gotowa i Kath ją puściła.
- Ale my drzemy ryje - skomentowała Chanel. Każda z nas zaczęła się śmiać, ale to prawda. Bo bynajmniej ja, staram się śpiewać jak najgłośniej. Może mam delikatny i lekki głos, ale staram się go eksponować. Nawet w balladach, taki jak ta.
Kath złapała mnie za biodra i zaczęła nimi kołysać w rytm muzyki. Uśmiechnęłam się do niej, złapałam ja za rękę i obróciłam kilka razy. Zakręciło jej się w głowie i przewróciła się, przez oparcie fotela. Wskoczyłam na nią i zaczęłam ją łaskotać. Nagle poczułam, czyjeś palce w swoich żebrach, gwałtownie podskoczyłam i   spojrzałam na osobę, która to zrobiła: Brandy.. Pokazałam jej język, a potem pchnęłam na plecy i zaczęłam szczypać. To samo zrobiła Kathy z Chanel. Nagle każda z nas, przechyliła się w prawą stronę i kanapa przewróciła się razem z nami. Piosenka się skończyła, a my wybuchłyśmy, głośnym śmiechem. Wstałam pierwsza i wzięłam poduszkę. Zaczęłam okładać nią Brandy, jednak każda z dziewczyn zdążyła wziąć jedną  i mnie zaatakowały. Biegałyśmy jak głupie po całym studiu śmiejąc się i krzycząc.
Każda z nich, uwzięła się na mnie i przy wejściu, otoczyły. Chciały uderzyć we mnie poduszkami, lecz szybko się schyliłam, a nimi oberwał David, który pojawił się jakby z pod ziemi. Wszystkie zaczęłyśmy się jeszcze głośniej śmiać.

- Należało ci się! - wstałam i walnęłam go w ramię. Zobaczyłam, że na korytarzu stoi ktoś, ubrany w czarną bluzę i okulary. Spojrzałam na Josta, a ten pokiwał głową, na znak, że wszystko w porządku.

- Dobra należało mi się, a teraz zmykać do hotelu spać. Samochód stoi na zewnątrz

- Ale jeszcze...
- Nie musicie jej nagrywać. Gadałem z producentami i wszystko jest okey - wszystkie go przytuliłyśmy i zaczęłyśmy się zbierać. Oczywiście najpierw, posprzątałyśmy po naszej zabawie i chciałyśmy wyjść, lecz David mnie zatrzymał. Tłumacząc, że ma do mnie jakąś ważną sprawę Dziewczyny zaczęły się podśmiewać, a ja ze spuszczoną głową, usiadłam na kanapie.One wyszły, a ja musiałam czekać na naszego menagera, bo wyszedł po coś na korytarz. Podeszłam do okna i zapukałam w nie. O dziwo, Katharina mnie zobaczyła i pomachała. Brendy zrobiła to samo, lecz pokazała dwa kciuki do góry. Uczyniłam  to samo, nadal nie wiedząc, o co jej chodzi. Usiadłam z powrotem na moim miejscu i zaczęłam rozmyślać, o co mu chodzi i po co mu ten chłopak. W końcu przez telefon mówił, że chce porozmawiać ze mną. Tylko ze mną, a nie jakimś kolesiem. Kto to może w ogóle być? Może nowy tancerz, albo dźwiękowiec? No ale po cholerę on go tu przyprowadzał? Miała to być rozmowa, po między nim a mną.
Nagle usłyszałam jak otwierają się drzwi. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam udawać, że przeglądam strony internetowe z ciuchami. Próbowałam być spokojna, lecz w środku, aż się gotowałam. Chciałam wstać, krzyknąć, kim jest ten chłopak i po co go tu przyprowadził?
Myliłam się, był to wysoki mężczyzna, nie chłopak. Miał szerokie, czarne spodnie, bluzę i okulary, tego samego koloru oraz warkoczyki. Na jego lewym policzku, widniała mała blizna, obok której, znajdował się pieprzyk, który dodawał mu urody. Zaczerwieniłam się, gdy go zobaczyłam. Zazwyczaj jestem nieśmiała w kontaktach z mężczyznami.
Założyłam nogę na nogę, a on usiadł obok mnie, rozkraczając się i uśmiechają. Zignorowałam go i zaczęłam przyglądać się Davidovi, który trzymał w ręce, trzy kolorowe magazyny. Rozłożył je przed nami na niewysokim mahoniowym stole od kawy. Spojrzałam na okładki i zamurowało mnie. Na wszystkich okładkach, byłam ja i Tom Kaulitz... Spojrzałam na osobę obok mnie, która zdejmowałam okulary... to był on. Zadufany w sobie, nieliczący się z uczuciami innych, dziwkarz: gitarzysta Tokio Hotel - Tom Kaulitz.
Złapałam się za głowę i zaczęłam przeglądać pierwszą gazetę: Bild
,, Diabelska miłość. Co z tego wyniknie?''
Z tego co wyczytałam z tego artykułu to,że jestem z Kaulitzem od trzech miesięcy.
Zaśmiałam się i wzięłam koleją gazetę: Dein Spiegel
Z zawartości wynikało to samo, tylko tu dodano, że to właśnie on dał mi, pieniądze na usunięcie dziecka. Spojrzałam na Josta, a on pokręcił tylko głową i podsunął mi następny kolorowy magazyn: Bravo Girl
Otworzyłam na stronie drugiej i moim oczom ukazał sie ogromny nagłówek, napisany wielkimi literami:' ,, Aaliyah i Tom - czy to miłość? Czy kolejna zabawka gitarzysty''. Parsknęłam śmiechem i rzuciłam gazetę na blat. Artykuł miał trzy strony. Nie chciałam ich czytać, bo i tak wiedziałam, że wszystko to nieprawda.
- Zanim coś powiecie, dajcie mi to wytłumaczyć - powiedział Jost, zmieniając ton głosu na bardziej przyjemniejszy. Spojrzałam na Toma, a on na mnie. Strasznie zdziwiła mnie ta sytuacja - No więc, to co widzicie, jest to moja zasługa. To ja zmontowałem te zdjęcia i wysłałem prasie i telewizji. Te trzy gazety, to tylko małą próbka tego, co dzieje się na prawdę...
- Po co to zrobiłeś! - krzyknęłam ze złością w głosie i rozkojarzeniem
- Daj mi skończyć - próbował uspokoić mnie gestem ręki. Przewróciłam teatralnie oczami i dalej go słuchałam - Mam wobec was pewien plan. Będziecie udawać, że jesteście razem przez pewien okres czasu. Przez ten czas, zawsze będziecie razem, na wszystkich galach, imprezach i tym podobnych...
- Jaki masz w tym cel? - zapytał gitarzysta, który w ogóle nie był tym przejęty. Był taki spokojny, jakby dla niego była to codzienność.
- Pytasz się o cel... czy to nie oczywiste, że większy rozgłos, pieniądze i więcej fanów Tokio Hotel, jak i The Crush...
- Nie zgadzam się! - wstałam i podeszłam do okna. Zobaczyłam wiele fanów przed studiem, którzy krzyczeli moje imię. Jak oni mogą być tacy naiwni? Uwielbiam to, ale dla ich rozrywki, muszę udawać, że jestem z takim kimś, jak Kaulitz?
- Aaliyah, musisz. Wszystko jest już uzgodnione, a tak w ogóle pamiętaj, że to dzięki mnie podpisałaś kontrakt, który w każdej chwili może się skończyć - spojrzałam w stronę mojego menagera, który trzymał kilkanaście kartek papieru. Zmrużyłam oczy i rozpoznałam w nim moja umowę z wytwórnią Universal Music Germany - Jeśli się nie zgodzisz to wylecisz - uśmiechnął się i złapał za dwa końce mojego kontraktu.

- To jest szantaż!

- To jest Kochanie, warunek umowy, a nie jakiś szantaż - szepnął mi do ucha Tom, który pojawił się jakby z pod ziemi, obok mnie. Odepchnęłam go, lecz złapał za moje biodra. Spojrzałam na Josta, który zmierzał do wyjścia. Kiwnął mi i wyszedł - Też nie jestem z tego zadowolony, ale zrobię to dla zespołu. Ty tez powinnaś.

- Wiedziałeś o tym wcześniej?

- Tak, dowiedziałem się, kiedy byłem dwa miesiące temu w trasie, to jak? - przejechał po moim ramieniu palcami i zaczął całować moją szyję...

- Zgadzam się, ale ty nie masz się do mnie zbliżać - odepchnęłam go i chciałam wyjść z pomieszczenia, lecz złapał mnie za nadgarstek i zwrócił z powrotem w swoją stronę

- To będzie trudne, bo jedziemy razem w trasę - zrobiłam zdziwioną minę i wyrwałam sie z jego uścisku - Co zdziwiona? Jutro wam o tym powiedzą producenci - znów zmierzyłam do wyjścia, lecz tym razem zatrzymał mnie jego głos - Lepiej, zacznij ubierać krótkie spódniczki i bądź milsza dla mnie, Aniołku - nie wytrzymałam. Podeszłam do niego i spoliczkowałam go. Zaśmiał się i popchnął mnie na jedną ze ścian - Uważaj co robisz, bo może ci się oberwać w twoją piękną buźkę - klepnął mnie w tyłek. Ten koleś pozwala sobie za dużo. Kopnęłam go kolanem w brzucho i odepchnęłam.

- Jesteś śmieciem Kaulitz, nienawidzę cię - wyszłam z pokoju nagrań, słysząc jak krzyczy: Pokochasz mnie!. Chyba w jego snach. Nie wiedziałam, że gazety piszą kiedyś prawdę. Jeśli chodzi o Toma, opisały w stu procentach jego charakter. Jest arogancki, wszystkowiedzący palant. Znam go może od piętnastu minut, a już nie mogę z nim wytrzymać. Co będzie w trasie? Mam z nim wytrzymać dwa miesiące, dzień w dzień. Prędzej go zabiję, niż to zrobię, albo wywiozą mnie do czubków.
W ogóle jak Jost mógł to zrobić? Straciłam do niego szacunek i zaufanie. Groził mi, że wylecę z wytwórni. Jak on mógł to zrobić? Zawsze mi pomagał, to on we mnie wierzył, pomagał...a teraz? Pieniądze przejęły nad nim władze.
Czułam jak po policzkach leciały mi łzy. Rozryczałam się jak dziecko. Wyszłam tylnym wyjściem i pojechałam moim czarnym Audi R8 do hotelu. Po drodze włączyłam radio w którym leciało Tokio Hotel - Reden, ze starego albumu. Lubiłam tę piosenkę, lecz w tej chwili nienawidzę wszystkiego co związane jest z Kaulitzem. Przełączyłam na inną stację radiową. Mówili tam o mnie i o nim. Walnęłam rękoma o kierownicę i znów przełączyłam stację. W głośnikach usłyszałam piosenkę starego zespołu: Destiny's Child - Survivior. Uwielbiam tę piosenkę, ponieważ jest o przetrwaniu. Pod głosiłam ją na maksa. Kiedy piosenka się skończyła, byłam już pod hotele. Otarłam łzy, które przez całą drogę powrotną towarzyszyły mi i weszłam do środka. Na szczęście nikt nie wie, gdzie się zatrzymaliśmy. Weszłam do środka i odebrałam klucze. Pokój numer 609. Udałam się do windy i wybrałam poddasze. Każdy już spał, bo było bardzo cicho. Spojrzałam na zegar na korytarzu, 23.30. Westchnęłam i weszłam do pokoju.
Jak zawsze pomieszczenia w których śpimy są nudne i be wyrazu. Kolory ścian są białe, a podłoga z ciemnego drewna. Po bokach stało kilka szafek. Na środku duże łóżko z wieloma czarnymi poduszkami. Ściągnęłam bluzkę i rzuciłam ją na podłogę. To samo zrobiłam ze spodniami. Chciałam wejść pod satynową kołdrę i zasnąć, lecz ktoś zapukał do drzwi. Przeklnęłam pod nosem i ubrałam szlafrok. Otworzyłam i moim oczom ukazała się młoda recepcjonistka, która podała mi karteczkę. Podziękowałam i weszłam do łózka. Przeczytałam ją:
,, Jutro o 7.00 w studiu''
Czyli tak jak zawsze, super. Zgasiłam wszystkie światła i poszłam spać.



WikkiNikki
Proszę o komentarze do tego i do starego opowiadania :p Mam nadzieję, że spodobała wam się Aaliyah
Pozdrawiam.


.

niedziela, 22 czerwca 2014

Prolog

Jeżeli pozwolę ci wiedzieć

Nie będziesz mógł powiedzieć nikomu

Powiem, ale nikt nie może wiedzieć

Jesteś odpowiedzialny?

Chłopaku muszę oglądać swoje ciało

Nie jestem każdym

Czy to moja próba, czy to twoja próba

Czasem jestem luksusowa

Teraz jestem niegrzeczna

Powiedz tak albo nie

Bo ja naprawdę potrzebuję kogoś

Powiedz mi czy to ty jesteś tym kimś



Czasami zastanawiam się, co gdyby nie plan Josta?
Na pewno wiodłabym spokojne i beztroskie życie, ale czy to miałoby jakikolwiek sens? Moim zdaniem, nie.
Właściwie to przez wymysł mojego menagera, poznałam co to prawdziwa miłość.  Kiedyś myślałam, że to tylko głupie uczucie. Lecz myliłam się w stu procentach. Nie jest ono wcale głupie, jest piękne, zmysłowe, oddane jedynie tobie... jednym słowem : aż chce się żyć!
Kiedyś często pisałam piosenki o miłości, lecz przy śpiewaniu nie wkładałam w nią tyle serca, co teraz. Uwielbiam to uczucie.
Na początku było bardzo dziwnie, bo w ogóle go nie znałam. Nie wiedziałam jaki był, jak się zachowywał. Do tego wierzyłam brukowcom, pisali ,że jest kobieciarzem i palantem. Ja głupia w to wierzyłam, lecz na szczęście, myliłam się. Może na początku, wydawał się taki, ale gdy go lepiej poznałam, stał się uprzejmy i kochany...
Czemu wierzyłam tym okropnym gazetom? Sama jestem osoba publiczną, więc powinnam wiedzieć, że to co piszą to w większości kłamstwa. W ostatnim numerze Bild, pisało że jestem w ciąży. Potem na każdym wywiadzie, musiałam mówić, że to nieprawda. Brukowce są jak hieny, które czekają na każdy twój zły ruch. Nienawidzę ich! Choć z drugiej strony, dzięki nim mogę robić to co  kocham: śpiewać, tańczyć i dawać koncerty. Czemu nie można, tylko występować i nagrywać? Bez sesji zdjęciowych, wywiadów, codziennych imprez. Robi się to strasznie męczące. Jak to mawia mój wybranek ,, Sława jest tylko skutkiem ubocznym tego, w czym jesteś dobra, Aniołku"
Aniołek... nienawidzę tego przezwiska. Przecież mam imię: Aaliyah. Jeśli ktoś mnie nazwie inaczej, od razu dostaje z liścia. Oczywiście oprócz czarnego. Tylko mu pozwalam, tak na siebie mówić. Nawet dziewczyny z zespołu, nie mogą do mnie mówić zdrobniale.
Stoję przed lustrem i gładzę czerwoną koronkę, od mojej bielizny. Rozczochrałam moje kruczoczarne włosy i weszłam do hotelowej sypialni. Zobaczyłam, że mój wybranek stoi w samej bieliźnie, paląc papierosa. Zaszłam go od tyłu i złapałam w pasie. Zaśmiał się i odwrócił w moją stronę. Wpiłam się w jego miękkie usta i zaczęłam zjeżdżać coraz niżej, lecz złapał mnie za nadgarstki i rzucił na łóżko. Następnie wszedł na mnie i zaczął przygryzać, skórę na moim brzuchu. Zawsze doprowadza mnie to do szaleństwa i wywijam się pod nim jak robak. Gdy na chwilę przerwał, aby zaczerpnąć trochę powietrza. Zrzuciłam go z siebie i weszłam na jego brzuch. Zaczęłam poruszać głupio biodrami, a on patrzył się na mnie jak na drogocenną lalkę z porcelany. Wkurzało mnie to, bo nic innego nie robił. Wzięłam jego rękę i zaczęłam wodzić nią po moim ciele. Lubi grę wstępną, wiem o tym. Lecz ona doprowadza mnie do szału. Nigdy wcześniej się w nią nie bawiłam, tylko od razu przechodziłam do rzeczy.
Nagle jego ręce zaczęły wsuwać się pod moje majtki. Zaśmiałam się i trochę podniosłam. Zaczął bawić się tym, czym żaden chłopak nie mógł się bawić. Zaczęłam wzdychać, aż do momentu w którym, włożył we mnie swoje dwa palce. Wtedy krzyknęłam jego imię. Na początku, jego ruchy były powolne, ale mało przyjemne. Złapałam za jego rękę, która była we mnie i zaczęłam szybciej nią poruszać.Kocham jeśli podczas seksu wszystko mnie boli. Mogę powiedzieć, że mój ból sprawia mi radość. Ogarnęła mnie fala gorąca i sunęłam się z jego brzucha, wprost w jego ramiona. Pocałował mnie w czoło, a ja chwyciłam ze jego bokserki i zaczęłam nimi poruszać, raz w przód, raz w tył. Zaczął sapać, zaśmiałam się i zniżyłam do poziomu jego penisa. Zdjęłam z niego okrycie i włożyłam do buzi. Zaczęłam poruszać strasznie szybko głową i w ciągu trzech minut doszedł. Jego nasienie miałam na całej twarzy. Te które miałam na całej buzi, po prostu zlizałam. Złapał mnie za ręce i mocno ścisnął. Najpierw popchnął na ścianę, a potem uderzył z całej siły w tyłek. Powtórzył to sześć razy i w najmniej oczekiwanym momencie, wszedł we mnie. Strasznie zabolało, krzyknęłam tak głośno, że na pewno cały hotel mnie usłyszał. Jego ruchy były strasznie szybkie i bolesne. Moje krzyki znów się powtarzały, tylko że były cichsze. Oznaczały nie ból, a rozkosz i miłość. Po raz drugi tego wieczoru doszłam szybciej od Toma. W punkcie kulminacyjnym, zrzuciłam ze stołu lampkę, tacę z jedzeniem, szklanki, wino i wisky. Wszystko potłukło się, ale w tym momencie najważniejszy był chłopak za mną. Odwróciłam do niego przodem i uśmiechnęłam. Tom wziął mnie na ręce i położył na łóżku, obok siebie. Pocałował mnie i zasnął. Czemu on zawsze po seksie ze mną, idzie spać? 
Westchnęłam i pocałowałam go w czoło. Teraz mam przynajmniej dwie godziny dla siebie...trzeba się umyć. Weszłam do łazienki i nalałam wodę do ogromnej wanny, następnie wlałam do niej dwie butelki płynu do kąpieli i weszłam do środka...
Kiedyś nienawidziłam jego ciała, dotyku, zapachu, a teraz?
Potrzebuję tego, aby normalnie funkcjonować.
Dawniej nie mogłam przebywać z nim w jednym pokoju, a teraz?
Pragnę, aby był przy mnie w każdy dzień i noc.
Czy to się da wytłumaczyć? Istnieje na to jakaś racjonalna odpowiedz? 
Przecież nasz PRAWDZIWY ZWIĄZEK trwa dopiero trzy miesiące. Oczywiście ludzie myślą, że Tom z Tokio Hotel i Aaliyah z The Crusch są razem od roku. Jestem w nim zakochana po uszy. Oczywiście trudno jest być razem, przecież co dziennie jesteśmy w innym mieście, ale nigdy się nie poddam. O taka miłość warto walczyć.
Usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Ubrałam szlafrok i poszłam otworzyć pokojowe drzwi. Ukazał sie w nich, mój menager David Jost. Zawsze przynosi złe wieści...

- Jest Tom? - spytał wpraszając się do środka.Od razu zauważył nagiego Kaulitza w moim łóżku. Jost podszedł do niego i zaczął go budzić, lecz Tom udawał, że śpi - Aaliyah zrób coś! Za dwadzieścia minut mają spotkanie z producentem! - zwrócił się do mnie poirytowany menager. Wywróciłam oczami i zaczęłam całować czarnego w usta. Złapał mnie za biodra i wciągnął na siebie, tym samym wydając swoją przykrywkę - Rusz tyłek Kaulitz! Za piętnaście minut masz być u Billa w pokoju! - wyszedł i trzasnął drzwiami. Tom nie przestawał mnie całować...


- Wstawaj Kaulitz, producenci to nie byle co - wstałam z łóżka i zaczęłam zbierać jego rzeczy


- Wiem... Aniołku, masz chyba pastę na policzku - spojrzałam na niego jak na głupka, przecież ja nie myłam jeszcze zębów...


- Dobrze wiesz, że to nie pasta! - zaśmiałam się i rzuciłam w niego rzeczami


- Wiem Aniele, wiem - wstał i spojrzał na mnie. Założyłam ręce pod piersi i ścisnęłam je - Lubisz mnie prowokować, co? - przygryzłam dolną wargę i podeszłam do niego


- Uwielbiam...- chciał mnie pocałować, lecz się odsunęłam - Później, Kochanie. A teraz się ubieraj!- uderzyłam go w nagi tyłek z całej siły


- Ej! Tylko ja mogę ci tak robić, ty mi nie! - gdy był kompletnie ubrany ja zdjęłam szlafrok i uwiesiłam się mu na szyi - Nie mogłaś wcześniej, jak byłem rozebrany...


- Nie, a teraz spadaj - wskazałam na wyjście. Tom zaśmiał się i wyszedł. Chciałam zamknąć drzwi na klucz, lecz ktoś je szybko otworzył...


-  Zapomniałby, Kocham cię, Aniele - pocałował mnie namiętnie w usta i znów wyszedł.

Czy to nie jest najwspanialszy facet na świecie? Kiedyś tak nie było...  
Z resztą zobaczycie sami...

****
If I could fly

I'd be coming right back home to you

Jechaliśmy z Harrym do domku letniskowego poza Hamburgiem na krótkie wakacje, słuchając ich ostatniego albumu. Mówiąc krótkie, mam na myśli trzy dni. Dobre i to. Przynajmniej będzie trochę spokoju od ciągłego nagrywania lub sesji do coraz to innych czasopism. Mimo wesołego humoru, nie miałam serca przełączać tej piosenki. Miałam do niej wielki sentyment, szczególnie przez to, kiedy Harry konsultował się ze mną na Skypie w sprawach dotyczących tekstu do If I could fly. Ale mniejsza o piosenkę. W samochodzie panowała grobowa cisza, pomijając oczywiście lecącą płytę z odtwarzacza. Żadne z nas nie chciało się odezwać, żeby nawet przez przypadek nie poruszyć drażliwego dla mnie tematu mojego samopoczucia. Od dwóch tygodni źle się czuję. To praktycznie dlatego Jost zarządził krótką, ale przerwę. Byłam pewna, że to znowu grypa żołądkowa, ale mój narzeczony podchodził do tego jakbym umierała. Najchętniej wywiózłby mnie do szpitala i zabrał stamtąd, jak tylko wszystko by się uspokoiło. To także on przekonał mnie, żebyśmy na te wolne trzy dni wyjechali za miasto i odpoczęli od tego gwaru. Myślałam o tym już dawno, ale nigdy nie było okazji, żeby wcielić to w życie. 
-Jak się czujesz?- grobową ciszę przerwał Harry, któremu najwidoczniej także zaczął przeszkadzać brak rozmowy. Miałam dosyć odpowiadania na te pytanie i on doskonale o tym wiedział. Ale dlaczego znów zaczyna kłótnię?
-Dobrze, nie musisz się tak cały czas o mnie martwić.
"Przecież jesteś moją narzeczoną, bla, bla, bla..."- taka byłaby jego odpowiedź, ale najwidoczniej nie chciał wszczynać kolejnej kłótni, więc tylko wywrócił oczami. Nienawidziłam gdy tak robił, według mnie oznaczało to totalne ignorowanie swojego rozmówcy, ale teraz mi to nie przeszkadzało. Gdyby odpowiedział swoją mowę, którą wygłasza od tygodnia, kazałabym mu stanąć na poboczu i po prostu wysiadłabym z auta i pieszo wróciła do Hamburga. 
-Nie chcesz na dniach wybrać się do jakiegoś lekarza?- Znowu...- pomyślałam. Myliłam się, myśląc, że jednak skończył nadawać o znienawidzonym przeze mnie temacie.
-Jak będę chciała iść, to ci powiem- odpowiedziałam, przybierając zirytowany ton głosu.- Teraz daj mi spokój, zamierzam spędzić te trzy dni bez zamartwiania się o cokolwiek i ty też mógłbyś tak zrobić.
-Nie możesz po prostu zrozumieć, że...
-Nie!- wykrzyknęłam gwałtownie, czym go wystraszyłam. Na ten temat nie mogłam rozmawiać inaczej, w takim wypadku załatwiałam wszystko krzykiem. To, żeby się zamknął już w szczególności.
-Może dałabyś mi skończyć?
-Nie- powtórzyłam, tym razem odrobinę łagodniejszym tonem.- Każda twoja gadka na ten temat jest taka sama, a ja mam dosyć słuchania wkoło tego samego. To jest nudne.
-Bo nie chcesz dać sobie przemówić do rozumu!- i w ostateczności Harry także zaczął krzyczeć. Miałam już tego dosyć. Za każdym razem, kiedy oboje krzyczeliśmy, któreś z nas wychodziło z mojego pokoju trzaskając drzwiami. Zazwyczaj był to Harry, a ja zostawałam w pokoju i ryczałam w poduszkę, mając wyrzuty sumienia, że zaczęłam na niego krzyczeć. Potem wracał z dużą tabliczką mojej ulubionej czekolady i pudełkiem pralin, wiedząc, że nie lubię dostawać kwiatów. W taki sposób na pewno nie utrzymam prawidłowej wagi, a wczoraj Aaliyah zwróciła uwagę, że odrobinę przytyłam. Cóż, Styles znalazł idealny sposób na próbę pogodzenia się, ale trochę... niezdrowy. Tym razem nie miał jak wyjść i trzasnąć drzwiami. Mógłby, ale jesteśmy na jakimś zadupiu- dookoła nie ma nic, tylko same drzewa.
-Bo nie pozwalam komuś rządzić moim życiem- Harry nie mógł wytrzymać i na krótką chwilę wyrzucił ręce w górę przez co gwałtownie szarpnęło samochodem w prawo. Potem... to wszystko działo się szybko. Z bardzo szybką prędkością uderzyliśmy w drzewo i pamiętam tylko gałąź wbijającą się w przednią szybę. 

Obudziłam się z bolącą głową, nucąc w myślach Love you goodbye. Nie wiem dlaczego ta piosenka była moją pierwszą myślą po przebudzeniu, ale przez to miałam złe przeczucia. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, wcześniej kilka razy mrugając, żeby oczy przyzwyczaiły się do światła halogenów w pomieszczeniu. Leżałam na twardym łóżku w jednej z wielu szpitalnych sal. Obok mnie irytująco pikała maszyna monitorująca pracę serca, a moją dłoń ściskała druga, większa. Od razu pomyślałam o Harrym, ale kiedy zerknęłam w tamtą stronę, zobaczyłam Billa. Siedział na krześle z niemrawym wyrazem twarzy, a za nimi stały dziewczyny, przyglądające mi się z troską i smutkiem. Postanowiłam nie leżeć i usiąść, ale moje próby okazały się zbędne, bo od razu zakręciło mi się w głowie.
-Leż spokojnie- odezwał się Kaulitz- zaraz przyjdzie lekarz. 
-Gdzie jest Harry?- spytałam, kiedy otworzyły się drzwi, a do sali wszedł starszy mężczyzna w białym kitlu, a w dłoni zapewne trzymał moją kartę. Uśmiechnął się niemrawo, co pewnie nie oznaczało nic dobrego.

WikkiNikki & M.A.

Krótki prolog na wstępie. Proszę o komentarze.
PS. Nie zawiesiłam Dumme Liebe, nowy odc będzie w środę :p
PSPS. Na tym blogu notki będą rzadziej, niż na DL :p