poniedziałek, 20 lipca 2015

9. Każdy powinien otrzymać wsparcie, a on właśnie w tej chwili go potrzebował.- Chanel

Możesz związać mnie w łańcuchy
Możesz wyrzucić klucz
Ale tam nie ma ukrytych drzwi
Nie mam zamiaru odejść
Jesteś  prawdą, której nie umiem wyjaśnić
Jesteś jedyną, którą zauważam
Jak dla mnie to nie jest złudzenie
~One Direction-Illusion
Nie było chwili, w której nie myślałam o dziwnym zachowaniu Billa. A no tak, przecież wy nic nie wiecie. To było tak...
Dziewczyny jak zaczarowane wpatrywały się w pierścionek na moim palcu. Kiedy tak coraz bardziej go wychwalały, ja zaczynałam nabierać wątpliwości co do tego, czy dobrze zrobiłam przyjmując ten pierścionek. Nie, nie chodziło o to, czy dobrze zrobiłam przyjmując oświadczyny Harry'ego. Po prostu... Lubię błyskotki, chyba jak każda kobieta, dziewczyna, ale nie przepadam za noszeniem tak wyrafinowanych kamieni na moim... ciele. Co prawda, przypominają one o cudnym kolorze oczu chłopaka, ale to nadal nie jest powód, by kupować mi biżuterię ze szmaragdami. Ale, jak to się mówi, kto bogatemu zabroni?
-Dobra, dosyć tego dobrego. Musimy już jechać.- zabrałam dłoń sprzed oczu dziewczyn i schowałam je do kieszeni moich ulubionych czarnych spodni z dziurami na kolanach. Wstałam z kanapy, a dziewczyny zaraz po mnie. Kątem oka zerknęłam na Billa. Stał i z dziwnymi emocjami wymalowanymi na twarzy przyglądał się nam. Nie mogłam ukryć, że interesowało mnie to, co siedzi w tej jego czarnej, rozczochranej łepetynie. Mogłam wywnioskować tylko jedno- w dobrym humorze na pewno nie był. Ale nie wiedziałam dlaczego, powody mogły być trzy- albo przez kaca, albo przez nowiny ode mnie, albo przez jakąś swoją sprawę. Ale wiem, że na pewno coś go męczyło i to 'coś' zbyt ciekawe na pewno nie było.
Bill ruszył pierwszy do wyjścia. Spuszczona głowa, dłonie w kieszeniach, szurające buty. Po prostu czarny, kudłaty kłębek smutku. Tak właśnie wyglądał Kaulitz- jak czarny, kudłaty kłębek smutku. Podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego ramieniu.
-Bill... wszystko w porządku?- spytałam cicho, jakby nie pewna swoich słów. Nie wiedziałam co powiedzieć. Spytałam, bo tak wypada. Ale przecież widać, że coś mu na sercu leży. Że potrzebuje wsparcia. A ja chciałam go wesprzeć.  Bo przecież każdy powinien otrzymać wsparcie, a on właśnie w tej chwili go potrzebował.
-Nie... Tak... Sam nie wiem. Zresztą, nie musisz się tym przejmować, Chanlie.- strzepnął moją dłoń ze swojego ramienia i poszedł. Tak po prostu poszedł. I tyle go widziałam dzisiejszego dnia.
Jego zachowanie na prawdę było dla mnie dziwne. Chciałam tylko pomóc, wesprzeć, zrobić coś, żeby go rozchmurzyć. Bo takiego Billa lubię- wesołego, uśmiechniętego, pełnego pozytywnej energii i te jego na swój sposób zabawne żarty. To jest ten Bill, mój Bill. Chyba mogę tak powiedzieć? W końcu na niego też mogę liczyć i chyba w iluś tam procentach jest mój.
-Chan, wszystko w porządku? Jesteś jakaś nieswoja.- moje rozmyślania przerwał głos Harry'ego. Po męczącym dniu dla nas obojga (Styles biegał, był na siłowni i robił cholerka wie co, ja spędziłam pół dnia w studiu) odpoczywaliśmy, leżąc na kanapie i oglądając Kill Billa. Akurat dziwnym trafem nic innego nie było w telewizji.
-Tak, po prostu się zamyśliłam, wybacz.- oparłam głowę o jego ramię i swój wzrok zawiesiłam na ekranie telewizora. Czarna Mamba właśnie przyjechała do domu, gdzie Bill i ich córka bawią się w strzelaninę. To zawsze był dla mnie wzruszający moment. W końcu Czarna Mamba widzi pierwszy raz swoją córkę.
-To chyba nic poważnego, hm?
-Nie, nie.- ramię narzeczonego oplotło mnie w pasie. Cieszę się, że przyjechał, mimo że nie będziemy spędzać dużo czasu razem. No cóż, przy naszej pracy to normalne. My niedługo zaczynamy promocję nowej płyty, co równa się z wywiadami, trasą, a Harry z chłopakami postanowili spróbować wrócić na stare śmieci. Więc na pewno nie będziemy ze sobą non-stop.
-Rozmawiałem dziś z Louisem...- zaczął, ale nie dałam mu skończyć. Zrobiło mi się niedobrze i pobiegłam do łazienki. Oczywiście Harry dotarł tam za mną i przytrzymał mi włosy, kiedy ja zwracałam zawartość żołądka do toalety. Kompletnie nie wiedziałam co to ma oznaczać- problemy ze zdrowiem czy po prostu to, co dziś zjadłam nie było zbyt świeże. Wiadomo, że stres związany z pracą także robi swoje. Nigdy wcześniej nic takiego mi się nie przytrafiło, więc ten pierwszy raz postanowiłam zignorować. Wstałam, oczywiście podtrzymywana przez Harry'ego, i opłukałam usta wodą.
-Matko, Chan, wszystko w porządku?- przeczesał palcami moje włosy.
-Tak, to nic takiego. Pewnie przez ten cały stres. Nic mi nie będzie.- uśmiechnęłam się do niego. On tylko niepewnie odwzajemnił mój gest i wróciliśmy do salonu, a dzisiejszą sytuację postanowiliśmy puścić w zapomnienie. Oczywiście minęła nas końcówka filmu, z czego Harry najwidoczniej był zadowolony. Nie rozumiem go, jak można nie lubić Kill Billa? Przecież to najlepszy film od Tarantino, a Uma Thurman tak świetnie grała... I jeszcze ta ilość krwi i zmiana obrazy na czarno-biały przy najbardziej krwawych momentach... Ach... po prostu cudo. Możliwe, że nie każda dziewczyna lubi krwawe filmy. Ja akurat należę do tych, które za takimi filmami nie przepadają, ale ten jest wyjątkiem.
-Mówiłeś, że rozmawiałeś dziś z Lou...
-Tak, tak... Mówił, że dzwonił do niego Cowell z wiadomością od Liama. Wiesz, on najbardziej się od nas odciął. Hajtneli się z Sophią, oczekują pierworodnego... Ale mimo to Payne i tak się zgodził.
****
Tej nocy nie spałam zbyt dobrze. A to było mi zbyt ciepło, a to poduszka była za nisko, a to przydługie włosy Harry'ego łaskotały mnie w policzek albo jego ramię zbyt mocno mnie obejmowało. Dlatego otworzyłam okno, położyłam pod głowę kolejną poduszkę, najdelikatniej jak potrafiłam odgarnęłam włosy Stylesa z mojego policzka i jego czoła, a z jego ramieniem nie potrafiłam nic zrobić. Dlatego poddałam się i usnęłam, ale tylko na godzinę. Kiedy się obudziłam, zegarek wskazywał wpół do szóstej. Wtedy już wiedziałam, że nie zdołam zasnąć. Wyplątałam się z uścisku Harry'ego i poszłam do niedużej kuchni. Kiedy w ekspresie parzyła się kawa, ja założyłam sweter wiszący na oparciu krzesła i wyszłam na balkon. Nie było to zbyt mądre z mojej strony, bo po pięciu minutach trzęsłam się z zimna. Mimo odpowiednio grubego materiału legginsów na nogach, to one najbardziej zmarzły. Usłyszałam dźwięk ekspresu, który oznajmił, że kawa jest już gotowa i wróciłam do środka. Wlałam kawę do kubka, do niej dolałam odpowiednią ilość mleka i cukru, po czym usiadłam z podkulonymi nogami na kanapie, obejmując dłońmi kubek z kawą.
-Chan, czemu nie śpisz?- obok mnie usiadł Harry. Dopiero wstał, było to po nim widać- jego włosy odstawały na różne strony świata i nawet nie pofatygował się, żeby założyć koszulkę.
-Nie mogę spać.
-I już z samego rana pijesz cukier z kawą i mlekiem?
-Oj tam... Jak chcesz kawy, jest jeszcze w ekspresie.- kiwnęłam głową w kierunku kuchni. Tak, tak... Cukier z kawą i mlekiem. A dlaczego? Bo nie lubię zwykłej czarnej kawy, a sypię do niej trochę więcej cukru niż on do herbaty.
-Ładnie ci w tym kolorze.- powiedział z rozbawieniem zanim wyszedł do kuchni. Uśmiechnęłam się pod nosem, popijając kawę.
Madlen Angel
Ach... Ten rozdział zdaje mi się, że jest krótszy. No i oczywiście nie wyszedł tak jak powinien... Ale cóż, nie będę się użalała, mam tylko nadzieję, że następny będzie lepszy.
Do następnego :)

czwartek, 16 lipca 2015

8. Jestem niezależna, bo ktoś mnie tego nauczył - Aaliyah




Powiedz, jak się z tym czujesz?

Kim chciałabym być jeśli chciałabym naprawdę żyć

Ciężko pracowałam i poświęcałam się by mieć to co mam

Panie, nie jest łatwo być niezależną

Pytanie: Jak podoba Ci się ta nauka, którą przedstawiłam?
Chwalisz się kasą, którą Ci dał na pokaz
Jeśli chcesz się chwalić musisz być pewna, że to 


Twoje pieniądze z którymi się obnosisz.

Nie polegaj na nikim innym by dostać to co chcesz

Destiny's Child - Independent women part I




Weszłam tylnym wejściem. Nie chcę robić niepotrzebnego szumu. Zazwyczaj obok głównego wejścia, jest pełno hien. 
Przecisnęłam się przez obskurny schowek, który był pełen pajęczyn. Nienawidzę zwierząt, które je tworzą. Ogólnie nie lubię insektów. 
Nagle zakręciło mi się w głowie i wpadłam na jedną z szafek z alkoholem i jedzeniem. Na szczęście nic się nie stłukło, jednak upadłam na podłogę. Odgarnęłam włosy za ucho i wstałam. Eh...  nie wypiłam ani kropli, a już się przewróciłam. Brawo ofiaro. 
Chciałam wyjść, jednak coś mnie popchnęło z powrotem na podłogę. Popatrzyłam w górę... Youri? 

- No hej Kochanie, pamiętasz mnie? - wstałam i o trzepałam sukienkę z kurzu. Poprawilam biust oraz potrzepałąm włosy. Spojrzałam na chłopaka. Było bardzo ciemno, jednak bardzo dobrze widziałam jego uśmiech. Kochałam go kiedyś. Jednak Youri, należy do przeszłości o której chcę zapomnieć. Wyciągnął do mnie rękę...

- Pamiętam i to bardzo dobrze. Jednak, po co tu przyszedłeś? - odepchnęłam jego rękę i założyłam ręce na piersi

- Tęskniłem za tobą, Kochanie - prychnęłam i wyszłam z pomieszczenie. Szedł za mną. Czekałam, aż znów zagrodzi mi drogę. Przy drzwiach do klubu, zrobił to. Oparłam się o ścianę i zaśmiałam się. Owszem, był bardzo umięśniony i przystojny. Wiem też, że powinnam się go bać. Większość kobiet, wpada w trans gdy go widzi. Jednak, to już na mnie nie działa. 
Przyciągnęłam go do siebie i spojrzałam mu głęboko w oczy

- Czego tu chcesz? - dotknęłam jego ust opuszkami palców

- Nadal nie zapłaciłaś mi za ecstazy z Dubaju - uśmiechnął się, a ja przewróciłam oczami

- I chcesz mi powiedzieć, że przyjechałeś z Nowego Yorku do Berlina, tylko po 60 euro? - przechyliłam głowę lekko w lewo, a rękę zaczęłam zbliżać do krawędzi  dresów

- Chcę zapłaty, ale nie w postaci pieniędzy.  Chcę dostać ją w naturze - odkarnął moje włosy za ucho i złapał za podbródek.  Przechylił moją głowe w stronę swojej i cmoknął w usta.  Teraz taki grzeczny. Jednak,  gdy kochaliśmy się,  związywał mnie,  szarpał za włosy,  podduszał, przygryzał skóre.  Właśnie za to go kochałam,  za brutalność. 
Poczułam jak telefon w jego kieszeni wibruje. Wyjełam go,  chyba nawet nie poczuł, gdy całował mnie po szyi.  Spojrzałam na ekran... Nike. 
Odepchnęłam go od siebie i rzuciłam w niego telefonem. Nie wiedział co się dzieje, więc wykorzystałam tę chwilę nie uwagi i wbiegłam do klubu.  
Już chciałam mu się oddać,  jednak nie będę kochać się z osobą,  która ma styczność z osobą taką jak Nike. 
Podeszłam do baru i zamówiłam Blood Mary.  Uśmiechnęłam się do kelnera i zaczęłam z nim flirtować. Był odporny na mój urok, nie zdarza się to często.  Po prostu mnie olał. 
Poddałam się i z drinkiem w ręku poszłam do loży w której były dziewczyny 

- Gdzie byłaś?  - zapytała się ciekawska Brabdy

-.Bawiłam się w Spidermena na zapleczu - uśmiechnęłam się do nich i upiłam duży łyk drinka. Chanelaśmiała Kath pokręciła głową. 
Nie powiem im o Yourim.  One go nienawidzą. Tak jakby to on mi dał pierwszy raz narkotyki.  Dwójka młodych ćpunów,  którzy tylko się piepszą. Przez pół roku stoczyam się na samo dno.  Nie wiem co bym zrobiła, gdyby nie dziewczyny. 
Nagle zawibrował mój telefon. Popiłam napój i wyłożyłam urządzenie z kieszeni. 
Którz inny mółby dzwonić jak nie Jost. Wyciszyłam go i położyłam na stolik
Wypiłam drinka bardzo szybko do końca i uśmiechnęłam się do Brandy. Ona wiedziała co to znaczy. Odwzajemniła uśmiech i wstała. Chwyciła mnie za ręke i pobiegłyśmy na parkiet.
Zazwsze gdy tańczę zapoinam o smutkach. Może właśnie dlatego jestem profesjonalną tancerką? W ddomy dziecka, była taka jakby sala do ćwiczeń. Jednak, większość luster była potłuczona. Podłoga była krzywa. Pachniało tam wilgocią. Nie spędzałam tam dużo czasu, a wynajęcie nowoczesnej sali było dla mnie za drogie. 
Nigdy nie zapomnę czasów, gdy nie miałam grosza przy duszy. Jednak teraz los mi się odwdzięczył. W końcu Grammy, własne perfumy, trasy koncertowe, płyty piosenki, teksty, własne linie ubrań.... to coś, co śniło mi sie po nocach, od kąd dostałam pierwszą płyte. Właściwie był to singiel Destyny's Child - No, No, No. Ballada, której powstało wiele remixów. Przysłała mi ją dziewczyna, której w ogóle nie znałam. Jedyne co o niej wiem to, że nazywa się Jade. Może warto się nad nią zastanowić?
Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie w pasie i przytula. Spojrzałam na Brandy ęła się i uśmiecjnęła, Co do cholery... Odwróciłam się i moim oczom ukazał się Tom. Znów przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Wyrwałam się i chciałam go uderzyc, jednak moja ręka zawisła w powietrzu. Spojrzaałam mu w oczy. Kurde przecież wszyscy się na nas patrzą. Dotknelam delikatnie jego policzka i przytlułam się do niego. Po co te głupie teatrzyki. Spojrzałam się w okół nas. JUz nikt się nie przyglądał co robimy, Pociągnęłam go do łazienki. Oczywiście, że damskiej. Na szczęście nikogo nie było. Wepchnęlam Toma do jednej z kabin, Nastepnie weszłam do niej i zamknełam ją na zamek. Odgarnęłam włosy do tyłu. Spoglądał na mnie takim głodnym wzrokiem, jakby chca mnie zjeść. Uderzyłam go w policzek

- Za co to?! - pomasował ręką miejsce, w które go uderzyłam. Ja tylko się zaśmiałam i popchnęłam go na zamknięty sedes. Usiadł na nim. Znów się zaśmiałam i spoczełam na jego kolanach

- Co tu robisz,kochanie? - znów uśmiechnęłam się jak słodka idiotka, ktorą faceci uwielbiaja

- Po prostu cię tu spotkałem - pocałowałam go w policzek, wstałam i przygniotłam kolanem jego przyrodzenie. Krzyknał i chciał mnie zepchnęć, jednak nie pozwoliłam mu na to

- Kłamiesz, mów prawde bo bardziej zaboli! - krzyknęłam i złapałam za jego warkoczyki, nastepnie pociągnęłam w góre

- Dobra Jost mnie przysłał, wygrałaś! - oddaliłam się od niego. Oparłam o drzwi kabiny i zaczęłam się bawić włosami. Podszedl do mnie i znów chciał mnie pocałować. Pozwoliłam mu na to

 - Skoro David chce sensacji, to będzie ją miał 

- Co kombinujesz? - spytał rozkojarzony 

- Pobawimy się, popijemy, pocałujemym a potem pójdziemy do ciebe na noc



WikkiNikki
No hejka :p
Mam nowy komputer, więc będzie duzo nowych rozdziałów o ile wena na to pozwoli. Przepraszam za tak ługą nieobecnośc :p Ale obiecuje, że to jakoś nadrobie  :)